"Delfinka" nie ma, ale też jest zajebiście! |
"Jak ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu". KONTAKT: robert.mazulewicz@gmail.com tel. 883 793 645. Gwarantuję 100% dyskrecji.
Strony
▼
poniedziałek, 25 września 2017
Basenowe miraże
Delfinka” w tym roku nie będzie. Smutna to prawda,
ale lanie wody i ściemnianie będzie tu nie na miejscu. Firma „Swimmingpools
Baseny”, która miała nam tę pływalnię wybudować – jak wszystkie znaki na niebie
i ziemi wskazują – nie jest w stanie tego pożądanego obiektu wybudować w
terminie do 31 października 2017 r.
Na budowie delfinka wykonawca pozoruje prace. Od ok.
2 miesięcy praktycznie nic poważnego się tam nie dzieje. Owszem, do pracy – zazwyczaj
ok. godz. 9 przybywa 2, 3 lub 4 pracowników, ale dla postępu prac nie ma
ten fakt żadnego znaczenia. Po 15,00
nikogo już tam nie ma.
Istnieje harmonogram robót, który przez wykonawcę
nie jest przestrzegany. Gmina wykazała wykonawcy rażące odstępstwa od
harmonogramu. Skutek był taki, iż wykonawca przesłał nowy harmonogram, w którym
dokonał zmian. I tak we wrześniu – zgodnie z nowym harmonogramem – miał dokonać
prac o wartości ponad 1,1 mln zł. To bajka i bardzo pobożne życzenia. W
październiku –ostatnim miesiącu budowy – wykonawca miał wykonać prace o
wartości 1,32 mln zł. Października nie ma, tak więc trudno ocenić prawdomówność
wykonawcy.
Do ubiegłego piątku gmina wypłaciła wykonawcy 2,36
mln za wykonane prace. Naliczyła również odsetki za opóźnienia w terminowym
wykonywaniu prac budowlanych w kwocie 195.685,60 zł. Pomimo tego przez ostanie
60 dni – od 20 lipca – wykonawca powiększa opóźnienie w pracach przy budowie.
Na dzień 1 sierpnia zaawansowanie robót wynosiło 49%. I oglądając stan obiektu
nie sadzę, by znacząco wzrosło do dnia dzisiejszego.
Te fakty i liczby twardo dowodzą tego, że mamy na
karku poważny problem. „Swimmingpools Baseny” nie ukończą budowy. Ich mowa z
gminą wygasa 15 listopada 2017 r. Przypomnieć wypada, że do przetargu na budowę
naszego „Delfinka” stanęło 6 firm. Najwyższa oferta opiewała na kwotę ponad 8,4
mln zł. Cztery oferty zamykały się widełkach cenowych od 7,355 do 7,588 mln zł.
Wybrano ofertę zawierającą kwotę najniższą, tj. 4.784 000 zł. I tu rodzi się
pytanie: czy nie była to rażąco niska cena?
Dla porównania w Twardogórze koszt budowy „Delfinka”
wynosi ok. 9,3 mln zł. Jest też faktem, że niejako przy okazji buduje się tam
również 10 pokoi hotelowych, pojawią się także dwie sauny, jacuzzi. Ale u nas –
też – przy okazji – buduje się kręgielnię.
W Strzegomiu budują „Delfinka” za 6,5 mln zł., ale
tam powiększają pływalnię. W Chocianowie powstaje „Delfinek” za 6,44 mln zł. Co
ciekawe. W założeniach wojewódzkiego programu „Delfinka” odnajdziemy taką oto
ciekawą informację, iż prognozowany koszt budowy „Delfinka” – samego! – to kwota
rzędu 5 mln zł (łącznie z kosztami projektu i nadzoru inwestorskiego).
BI to by było na tyle w tym „wodnym” temacie. Acha.
Top do tych wszystkich, którzy sądzą, że jestem w jakimś „złodziejskim układzie”.
Mnie w komisji przetargowej nie było! Napisałem jak jest, a jak ktoś chce
więcej wiedzieć, to do władzy niech idzie. Radni nie podejmują tego typu
decyzji. O ile pamiętam decyzja o budowie i wyborze wykonawcy narodziła się
zanim radnym zostałem. Ale muszę też ten ciężar dźwigać. Co prawda po wyłonieniu
wykonawcę powiedziałem panu Piotrowi Głowackiemu, że „Będą kurwa problemy”, ale
co ja mogłem?! Głos na puszczę wołający.
wtorek, 19 września 2017
Hojność Leśnej Ekscelencji
Złośliwi powiadają, że firma znana pod nazwą Lasy
Państwowe stanowi istne „Państwo w państwie”. Wiadomo, ze firma ma ponad 90. letnią
tradycję i mnóstwo kasy oraz znajduje się poza społeczną kontrolą. Ludzie różne
rzeczy prawią, z których wiele o ciarki przyprawia.
Górowskie Nadleśnictwo, przycupnięte na uboczu,
niemal z dala od oczu ludzkich, raczej z aktywności na rzecz naszej lokalnej
społeczności nie słynie. Można rzec, że w ciszy i półmroku ludzie lasu robią
swoje. Byłoby dobrze, gdyby tak było. Osobiście kocham las, ostry, moralny
sprzeciw budzą we mnie myśliwi. Lubię też sobie poczytać o lesie, by znajdując
się w nim wiedzieć co widzę i dlaczego to widzę. Ot, taka zwykła ciekawość świata.
Toteż z zainteresowaniem czytam różne rzeczy o lesie.
W jednej z lokalnych gazet zaintrygował mnie cykl artykułów, które poprzedzał
nagłówek „Nadleśnictwo Góra Śląska”. Miesięcznik ów, dość mierny w mojej ocenie
jeżeli chodzi o warsztat i poziom serwowanych tam informacji, drukował
informacje dotyczące lasów. Artykuły te nie odnosiły się w szczegółach do lasów
Nadleśnictwa Góra Śląska, lecz zawierały uogólnienia. Dość powiedzieć, że gdyby
zamieszczał je np. miesięcznik „Głos Parmezanu”, to nic również by się nie
działo.
Znając jednak właściciela owego miesięcznika,
którego tytułu reklamował tu nie będę, gdyż byłoby to wyróżnienie, na które
sobie on nie zasłużył, miałem pewność zupełną, że stworzenie artykułów o lesie
przerasta go w tym i nawet kilku żywotach po reinkarnacji, pod warunkiem, że
takowa istnieje. Toteż odwiecznym zwyczajem, starym jak Puszcza Białowieska i
Himalaje razem wzięte, wrzuciłem frazy z „leśnych” artykułów w ukochane Google.
Na wynik długo czekać nie musiałem. Okazało się, że wszystkie artykuły pochodzą
ze strony internetowej Lasów Państwowych.
Problem jednak polegał na tym, iż arcyredaktor P.W.
nie pod każdym z nich swoich nielicznych Czytelników tego dość nieporadnego
pisma poinformował. A to już mi się nie spodobało. W celu wyjaśnienia sytuacji
zwróciłem się do mgr inż. Tomasza Multańskiego z prośbą o wyjaśnienie mi tej
zagadki. No bo jak to? Zamieścić coś w błahym piśmie i nie objaśnić kto jest
autorem? Toż to granda!
Jako, że za krótki jestem, by w tak błahej sprawie
odpowiadał mi sam Nadleśniczy, magister i inżynier na dodatek, odpowiedź wysmażył
mi zastępca Leśnej Ekscelencji.
Rzecz jasna nic się nie stało. W mniemaniu
Podekscelencji. Podekscelencja Leśnej Ekscelencji skupił się na autorskim
prawie majątkowym kompletnie zbywając wyniosłym milczeniem prawo autorskie,
którego przedmiotem jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym
charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości,
przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór). Prawo autorskie działa automatycznie
– ochrona praw autorskich rozpoczyna się z chwilą ustalenia utworu, bez
konieczności spełnienia jakichkolwiek formalności przez jego twórcę.
Fakt, jacyś pracownicy Lasów Państwowych w trudzie i
znoju piszą na portal Lasów Państwowych artykuły, biorą za to kasę i to jest w
porządku. Nie w porządku jest natomiast dowolne wykorzystywania ich utworów bez
podania autorstwa. Ot, taka zwykła przyzwoitość o podłożu prawnym.
Niezwykle ważne jest to, że więź twórcy z utworem
jest nieograniczona w czasie i nie podlega zrzeczeniu się i zbyciu. Przyjmuje
się, że więź ta wynika z prawa naturalnego, a to oznacza, że jest więzią
wieczystą, która nie zgaśnie nawet po śmierci twórcy. Od chwili ustalenia
utworu, autor (niezależnie nawet od swej woli) na zawsze już pozostanie twórcą
stworzonego przez siebie dzieła. Innymi słowy, więź ta jest w swej istocie
nierozerwalna.
Ale Leśny Nadekscelencja wie lepiej i wołanie o
przyzwoitość przypomina „wołanie na puszczę” (chyba, że minister Szyszko – Drwal
już ją ciachnął).
Jest jeszcze i drugie dno. P.W. z miłości do lasów i
borów nie opiewał uroków lasów polskich. Wiedziałem, że wiara w altruizm tego
pana byłaby równie naiwna, jak wiara w wielkość tzw. starosty i jego zastępcy
(Panie! Miej nas w opiece!).
Nadleśnictwo przesłało mi skany faktur. W okresie od
stycznia do maja 2017 r. arcyredaktor P.W. otrzymał z tytułu wydrukowania w
swoim niszowym pisemku łącznie 1968 zł. (każda z pięciu faktur wystawiana
Nadleśnictwu opiewała zawsze na kwotę 393,60 zł z VAT).
Jeżeli weźmie się pod uwagę wkład pracy, pracy
fizycznej pana P.W., bo kopiuj-wklej raczej jest czynnością polegającą na
klikaniu a nie ma nic wspólnego z pisaniem, któremu musi towarzyszyć myślenie,
to Leśny Ekscelencja hojny jest nad wyraz. W mojej ocenie 50 zł w zupełności za
kopiuj-wklej z VAT w zupełności wystarczy. Za 10 do 15 min roboty! A pracownicy leśni też tak zarabiają?
A może by tak Leśna Ekscelencja zamiast przepłacać w
sposób bezwstydny za kopiuj-wklej doprowadził historię Nadleśnictwa, którego
pieniędzmi tak hojnie szasta do poprawek w historii Nadleśnictwa Góra Śląska. I
tak Leśna Ekscelencjo to w Wińsku a nie w Załęczu do 1954 r. było Nadleśnictwo.
W Załęczu utworzono je w roku 1954, gdy żadna leśna szyszka nie wiedziała, że
będzie w Pana władaniu. I ja to Panu prostuję za darmo. Z miłości do lasów a
nie mamony.
I przypomnę jeszcze Leśnej Ekscelencji, że Lasy
Państwowe to własność Skarbu Państwa. I nie szastaj Pan forsą publiczną, bo
różni ludzie różnie mogą to odebrać. Acha! Błyska się na horyzoncie. Zmiana,
pewnie klimatyczna, się szykuje.
poniedziałek, 18 września 2017
Wodogłowie
Wszyscy i zawsze obawiają się kontroli. Wiadomo, że
każda kontrola może się do czegoś przyczepić niczym „rzep do psiego ogona”. W
naszym niezwykle zbiurokratyzowanym kraju kontroli jest od cholery. W zasadzie
wszyscy chcieliby kontrolować, byle by ich nie kontrolowano.
W czerwcu 2016 r., ekipa z Powiatowej Straży
Pożarnej w Górze
wybrała się w celu przeprowadzenia kontroli w Domu Pomocy Społecznej we Wronińcu.
Celem kontroli było zbadanie stanu przeciwpożarowego budynku, w którym
przebywają ludzie, o których Bóg w swoim roztargnieniu zapomniał, by w efekcie
końcowym sobie o nich przypomnieć. Doczesne obowiązki zapewnienia opieki tym
dotkniętym przez liczne schorzenia ludzi spoczęły na barkach dyrektora tej
placówki – Piotra Grochowiak, który od ponad dekady stoi na czele tej placówki.
Z dala od świateł reflektorów, pijarowskich chwytów,
parcie na „szkiełko” i potrzebę doczesnej sławy i chwały, w trudzie i znoju
Piotr Grochowiak stworzył wzorcową placówkę. Dodajmy do tego, że był członkiem
Rady Pomocy Społecznej przy Ministrze Pracy i Polityki Społecznej. Ponadto
należy podkreślić, że dekada jego rządów we Wronińcu, to czas rozwoju DPS – u,
uzyskania szeregu certyfikatów niezbędnych do funkcjonowania tej placówki,
której oddał najlepsze lata swojego zawodowego życia.
Dla dyrektora Piotra Grochowiaka wizyta strażaków
niczym nowym czy zaskakującym nie była. Kontroli w swojej karierze zawodowej
miał bez liku. A i strażacy ze swoją kontrolą żadne novum nie stanowili. Trzeba
pamiętać o tym, że DPS we Wronińcu powstał w 1992. Od czasu jego powstania kontrole
strażaków odbyły się 7 czy 8 razy. Wynik tych kontroli był pozytywny.
Toteż wielkie było zdziwienie dyrektora DPS, gdy po
czerwcowej kontroli w roku 2016 przeczytał protokół. Strażacy zanegowali bowiem
to, czego podczas wcześniejszych kontroli nie negowali w najmniejszym nawet
stopniu. Tego było dla dyrektora aż nadto! Bo co za dużo, to wiadomo nawet kto
nie zeżre! Od decyzji górowskich strażaków dyrektor OPS – u odwołał się do
Komendanta Wojewódzkiego. Procedura taka. A jak wiadomo: kruk krukowi nie
wykole, to Komendant Wojewódzki podtrzymał decyzję górowskich strażaków. A ponieważ
każda akcja wywołuje reakcję, toteż dyrektor Piotr Grochowiak zaskarżył decyzję
dolnośląskiego komendanta Straży Pożarnej do Wojewódzkiego Sądu
Administracyjnego w myśl zasady: „Niósł wilk razy kilka, ponieśli i wilka”.
W protokole górowskich strażaków znalazły się m.in. następujące
zastrzeżenia: zbyt mała szerokość korytarzy w razie ewakuacji ludzi (0,6,0,7,
1,6, 3,4 7,5 i 9,0 centymetrów!), rzekomy brak magazynu olejowego, brak
urządzeń zapobiegających zadymieniu (których braku poprzednio jakoś dziwnie nie
zauważano!), wydumany przez strażaków brak hydrantów tzw. z wężem półsztywnym (co
oni z tym wężami półsztywnymi mają?! Z biegiem lat nawet najbardziej sztywny
wąż robi się półsztywny!) oraz inne biurokratyczne pierdu – pierdu. Wszystkie
te opisane w protokole uchybienia kontrola górowskich strażaków
zakwalifikowała, jako „stwarzające zagrożenia dla życia ludzi” i nakazała
dokonanie przebudowy wyznaczając termin do stycznia 2018 r.
Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu 6
czerwca 2017 r. wydał wyrok w tej sprawie. WSA nie zostawił suchej nitki na wrogach
„czerwonego kura”. Sąd chylił obie decyzje strażaków a swoim uzasadnieniem
podziałał n a nich niczym hydrant wewnętrzny z wężem półsztywnym zapewniający
wydajność wodną minimum 1 m sześcienny na sekundę. Uzasadnienie wyroku to nie
wiadro zimnej wody na nadto rozpalone głowy kontrolerów strażaków. To istny
potop!
I tak WSA stwierdził, że rzekome uznanie budynku za
zagrażający życiu ludzi jest w świetle obowiązujących przepisów jest wyssane z
palca i niezgodne z wieloma przepisami. Ponadto WSA orzekł, że: „Obowiązkiem organu
administracji jest wydanie decyzji wykonalnej (…) nieważna jest decyzja która
była niewykonalna w dniu jej wydania i jej niewykonalność ma charakter trwały.”
Istotą rzeczy jest tu fakt, iż budynek, w którym
mieści się DPS wybudowany został w latach 80. Wykonanie przez dyrektora szeregu
żądanych przez kontrolujących strażaków prac było niemożliwe. Chyba, że
zamknięto by DPS i gruntownie go przebudowano. A DPS jest jednostką podległą
powiatowi. Powiatowi strażacy zresztą też.
Ktoś zada sobie pytanie: o co w tym wszystkim chodzi?
Pewności mieć nie będziemy. Są tacy, którzy snują teorię, iż po „sprywatyzowaniu”
szpitala (wszystkich, którzy się do tego przyczynili tradycyjnie pozdrawiam
najgrubszym słowem!), komuś przyszła ochota na „sprywatyzowanie” świetnie
prosperującego DPS – u. Wiadomo bowiem, że powiat jest goły i bosy i kasy na
przebudowę nie ma. Trzeba by się było odwołać ponownie do jakiejś „Gazeli
biznesu”, która okazałaby się „Gazelą przekrętu”. Ale przecież można by było
powiedzieć: chcieliśmy dobrze. Dobrze, ale komu?!
W mojej skromnej opinii, jak nie bardzo wiadomo o co
chodzi, to zawsze chodzi o przerost ambicji nad intelektem. Pięknego kopa
wymierzył WSA naszym strażakom! Nie wstyd wam tak Panowie swoich prześladować!?
Chorym ludziom życie „umilać”? Wszak Panowie też tam mogą trafić. Zdrowie
przemija niczym smutne lato roku 2017.