Strony

poniedziałek, 18 maja 2015

Godne politowania

Powyższy skan zaczerpnięty jest ze strony Grochowiak net 

 Przyznam się Państwu, że czytałem powyższy tekst trzy razy! I za każdym odczytem tego maila wydostawał się ze mnie śmiech, początkowo cichy, ale z tendencją narastającą. Po trzecim czytaniu rechotałem niczym ropucha szara i zalewałem się łzami ze śmiechu.

Oto radny Rady Miejskiej – Adrian Grochowiak – jak czytamy na jego blogu, postanowił wyjaśnić sprawę nierzetelnej informacji z przebiegu sesji Rady Miejskiej z 8 maja br., która miała całkiem normalny przebieg. To znaczy, przebieg obrad był anormalny z punktu widzenia władzy i jej dobrego samopoczucia, które śmiał w sposób „bezczelny” i wbrew oczekiwaniom władzy, zakłócić radny Adrian Grochowiak, wstrzymując się od głosu nad udzieleniem absolutorium miłościwie rządzącej nam czernińskiej Mona Lizie.

Oczywiście w przypadku naszego samorządu obowiązują wzorce z epoki słusznie minionej, kiedy to normą była jedność a odstępstwem (i często przestępstwem) brak zgody na jedność i kara za posiadanie własnego zdania. Model ten, jakimś dziwnym trafem, w naszym gminnym samorządzie przetrwał wszelkie zmiany i modernizacje. Trwa, trzyma się dzielnie, chociaż nie zawsze się sprawdza.

Nie sprawdza się z powodu nieodpowiedzialnych osobników, którzy jakoś pozbawieni są genu owczego pędu. Osobniki te, wredne nadzwyczajnie, pozbawione krztyny przyzwoitości i szacunku do władzy, myślący samodzielnie a nie w stadnym pędzie, wyłamują się z przyjętych sesyjnych "dzikich obyczajów". Pytają, maja wątpliwości, negują, wątpią. Zasługują więc na proces samorządowej resocjalizacji. Proces ów w wykonaniu przewodniczącego Rady Miejskiej – Jerzego Kubickiego, bezbarwnego i pozbawionego - w mojej ocenie – jakichkolwiek predyspozycji intelektualnych do pełnienia tej funkcji, jest wielce żałosny, a na sesji 8 maja był wręcz obrzydliwy.

Zgoła nic mnie nie obchodzą sądy przewodniczącego Rady Miejskiej o mnie, bo mam je tam, gdzie światełko dzienne nie dociera. Funkcja, którą niestety sprawuje, wrażenia na mnie nie robi, a jego tok myślenia i odbieranie głosu podczas sesji i komisji, tym, którzy nie myślą i nie mówią według obowiązującej linii, są po prostu żałosne. Żałosne, jak jego polszczyzna i ubogi zasób słownictwa.

Trzeba jednak przyznać, że wbrew temu co sądziłem, umie obsługiwać telefon komórkowy. Przekonałem się o tym, gdy moją osobą zawracał d... naszej policji, by ta po mnie przyjechała, bo - podobno - przeszkadzałem mu prowadzić sesję. A ja po prostu nie zauważyłem, że odebrał on mi głos podczas mojej wypowiedzi. Z drugiej strony, to proszę mi powiedzieć, jak ja mam zauważać kogoś tak nieciekawego?

Powróćmy jednak do maila, który otrzymał radny Adrian Grochowiak.

Ten mail jest żywym dowodem na skostnienie umysłów. Osobiście nie wierzę, by jego autorem był sekretarz urzędu. To jest – w mojej ocenie – twór umysłu sprzed ćwierćwiecza, albo autor tego maila był w stanie tzw. „nieważkości akcyzowej”. O ile wiem, to nasz drogi sekretarz po „akcyzie” nie pracuje. O ile w ogóle „akcyzuje!” I na dodatek jest za inteligentny.

Nie moim zadaniem jest tropienie autora maila. Ważne jest to, że autor maila, odsłania sposób myślenia władzy na temat roli środków masowego przekazu, które są w dyspozycji władz naszej gminy. Ale najważniejsze jest to, że czyni to bez jakiegokolwiek zażenowanie.

Proszę zważyć na użyty w mailu zwrot:

„Materiał zamieszczony na stronie internetowej gminy na temat ostatniej sesji Rady Miejskiej ma charakter informacyjny i oddaje przebieg sesji.”

Pierwsze zdanie i już kłamstwo! Każdy kto był na sesji wie, że sporo pominięto. O tym pisałem zarówno ja, jak i radny Adrian Grochowiak. I pytanie: jak materiał zamieszczony na stronie gminy może mieć „charakter informacyjny” i nie informować?! Ja wiem, że teraz lipy kwitną, ale lipa propagandowa nie powinna mieć miejsca w informacji. Chyba, że mamy lipę propagandową. A! To przepraszam, że tego nie dostrzegłem.

Z tekstu maila dowiadujemy się też, że od zawsze tak informowano lokalną społeczność o przebiegu sesji (czyli rzetelnie nie informowano). W mailu widać też wyraźne zdumienie, że radny w ogóle o to pyta i przyznanie się, że intelektualnie radnego Adriana Grochowiaka: „(…) uwagi są trudne do zrozumienia”.

W końcówce maila robi się jeszcze bardziej ciekawie. Czytamy bowiem tam takie zdanie:

„Zwrócić też pragnę uwagę, że zarówno strona internetowa gminy, jak i Przegląd Górowski, mają charakter informacyjny, nie służą wywoływaniu złych emocji i szukania sesnasji”.

„Mój Boże!” – zakrzyknąłem pełen kwiecistego zachwytu. To jest pewne, że zarówno strona internetowa gminy, jak też poroniony płód dwojga imion, czyli „Przegląd Górowski” owych tajemniczych „sesnasji” nie szukają! Nie szukają z bardzo prostego powodu. Oto on: są na garnuszku magistrackim! To magistrat płaci, a więc wymaga. A magistrat orzekł: „Rewizjonistom z Bonn i sesnasją mówimy stanowcze nie!”

Fajne jest też stwierdzenie o wywoływaniu złych emocji. Wygląda z tego, że lektura strony internetowej gminy oraz poronionego płodu „informacyjnego”, czyli „Przeglądu Górowskiego”, przyczynia się do narodzin tylko emocji pozytywnych.

Podobno na wieść o podwyżkach cen wody, ścieków komunalnych, śmieci, o których poinformowano w obu tych nośnikach informacji, mieszkańcy gminy Góra szaleli z radości. Podobno odnotowano fakty kąpieli w nieskończonym jeszcze basenie, skoki na główkę do fontanny w parku „Solidarności”, wybaczenie sobie win, wycofanie pozwów rozwodowych, spłaty zaległych przez wiele lat alimentów, przyznania się do winy wobec funkcjonariuszy policji przez tych, którzy dokonali przestępstwa, ale dotąd nie zostali ujęci lub wykryci, itp. Podobno radość była powszechna, nikt nie złorzeczył, ale był wdzięczny włodarzom gminy, że np. ceny śmieci wzrosły tylko o 100%, a przecież mogły o 300%. Podobno niektórzy o to mają żal do szefowej gminy. Takie to pozytywne emocje niosą z sobą informatory, którymi włada szefowa gminy. Podobno po przeczytaniu zawartych w nich „informacji” niewidomi odzyskują wzrok a głusi słuch.

Kapitalne i fundamentalne znaczenie ma oto takie zdanie z maila:

„Rolą bowiem mediów gminnych jest pozytywna promocja samorządu, i temu będziemy wierni.”

A ja naiwny sądziłem, że media są od bezstronnego spoglądania na rzeczywistość i opisywaniu jej z różnych punktów widzenia! Okazuje się jednak, że nade wszystko ceniona jest w naszym magistracie: „pozytywna promocja samorządu”. A co na to ustawa prawo prasowe?
„Zadaniem dziennikarzy jest służba społeczeństwu i państwu”. Taki zapis znajdziemy w ustawie „Prawo prasowe”. I nie ma tam słowa o „pozytywnej promocji samorządu”, jak próbuje się Państwu wcisnąć ten bezwartościowy kit. Dziennikarze mają obowiązek w swojej pracy kierować się prawdą i zasadą obiektywizmu. Nie wolno manipulować faktami i wprowadzać w błąd opinii publicznej. Zarówno strona internetowa gminy, jak i „PG” podlegają ustawie „Prawo prasowe”, ale okazuje się, że tylko teoretycznie.

Reasumując stwierdzić należy, że w naszym magistracie stworzono nowe, aczkolwiek niepisane „Prawo prasowe”. Jego naczelnym zapisem jest chwalenie i promocja samorządu gminnego oraz pomijanie faktów niewygodnych.

Są jeszcze ciemniaki wierzące w to, że jak się w samorządowych informatorach o czymś niewygodnym dla władzy nie napisze, to tego nie ma. Złuda, bzdura i głupota, czyli pospolite frajerstwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz