Wszyscy widzimy w naszym mieście wałęsające się psy. Nikt
nie wie do kogo należą, ale czasami roi się od nich na ulicach. Wielu
mieszkańców boi się ich, przechodzi na druga stronę ulicy lub rezygnuje z
obranej drogi i jej nadkłada, by nie paść ofiarą kłów lub kiełków. A przecież
kochamy zwierzęta więc nie należy ich się bać! Przecież taka psinka nie zeżre z
butami. Capnie, potarga, krwi nieco upuści i już lekarze mają pracę, Sanepid
wkracza do akcji a nasza waleczna Straż Miejska ma ręce pełne roboty.
Jeżeli mili Państwo chodzi o naszą dzielną i waleczną Straż
Miejską, to w akcji jest ona tylko gdy ma samochód, a jak nie ma samochodu, by
takie psy ścigać z rykiem wywołanym gigantyczną mocą ich rajdowego Vito, są
bezradni i ślepi niczym dziecię w mgle. Taką informację uzyskała mieszkanka
naszego miasta, którego 15. letniego syna pogryzł bezpański pies w styczniu br.
Strażnik Miejski Marek Papmel – bo on to udzielił tej
strategicznej informacji nie bacząc na to, że bezsilność strażników miejskich
pozbawionych samochodu objęta jest klauzulą najwyższej poufności, postanowił
matkę poszkodowanego dziecka wciągnąć do współpracy ze Strażą Miejską. Nakazał
pani pilnowanie psa, który pogryzł jej synka. Sam udał się po kości, by … (a
nie, pokręciło mi się coś. Nie z tej notatki tekst odczytałem. To słowa ze
szkicu wykonanego węglem do posta: „Kość intelektu nie dla radnego
Biernackiego”, który jeszcze wygładzam niczym grabarz mogiłę łopatą).
Strażnik (?) Miejski Papmel nakazał matce poszkodowanego
chłopca, by ta pilnowała psa do godz. 16.00, gdy Straż Miejska otrzyma
samochód. A była godz. 10.00 rano. Z pomocą pani przyszedł policjant pan Tomasz
Kłak i podjął interwencję.
A poszkodowana sama szukała psa na ulicach naszego miasta.
Wiadomo, co dzikiej się z ofiarą psiej agresji połączonej ze strażniczą
obojętnością. W przypadku zniknięcia agresywnego psa dziecko trafiłoby do
kliniki, gdzie raczej lodów i słodyczy by mu nie ordynowano.
I cóż mamy w podsumowaniu. Sfory psów wałęsające się po
mieście i zanieczyszczających wszystko co pod ogon wpadnie, strach ludzi, ból
dziecka, przerażenie matki i strażnika miejskiego, którego to wszystko niewiele
obchodzi. To co zademonstrował strażnik (?) Marek Papmel kwalifikuje go do
bycia strażnikiem, ale chyba tylko w naszym mieście i przy tej władzy. A
Państwo płacicie na jego utrzymanie! I po co?!
Poniżej widzą Państwo zdjęcia z przechowalni dla psów, która
mieści się za UMiG. Są to zdjęcia z dzisiejszego poranka. Komentarza nie
wymagają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz