Strony

czwartek, 17 lipca 2014

Pozorny dylemat?

Powróćmy do rozmowy o Zakładzie Energetyki Cieplnej w Górze. Wcześniejsza rozmowa: "Dawca ciepła"

Po przybliżeniu Państwu bieżącej działalności tej firmy, wypadało porozmawiać o planowanej budowie ciepłowni na paliwo RDF, nazywane „lokalnym węglem”.

Kierownik ds. technicznych ZECAndrzej Szkiel - opowiedział o przyczynach pojawienia się tej koncepcji. Rozmowy na temat budowy kotłowni na ciepłą wodę opalaną paliwem typu RDF, prowadzone były już wcześniej, ale z inną firma. Spisano nawet list intencyjny w tej sprawie. Firma to obecnie nie istniej. Przeszkodą w budowie takiej kotłowni stanowiła, proponowana przez nieistniejąca już firmę, cena za ciepłą wodę. Była ona wyższa od ceny, za jaką nasz ZEC sprzedawał swoją ciepłą wodę. To oczywiście dla ZEC – było nie do przyjęcia. Miało to miejsce w 2011 r.

W tym roku pojawiła się warszawska firma „Ekokogeneracja”, która wyraziła zainteresowanie wybudowaniem na terenie naszego miasta ciepłowni ogrzewanej paliwem RDF. Rozmowy były długie i trwały nieomal pół roku. W 2014 r zawarto wstępne porozumienie, które pozwoliło „Ekokogeneracji” na rozpoczęcie starań o wydanie stosownych pozwoleń, w tym pozwolenia środowiskowego, na które średnio oczekuje się ok. roku.

Warto podkreślić, iż uzyskanie stosownych pozwoleń, opinii i ich potencjalnie pozytywna weryfikacja, nie przesądzają sprawy budowy ciepłowni opalanej paliwem RDF. Zgodnie z przepisami muszą zostać przeprowadzone konsultacje społeczne na ten temat.

Andrzej Szkiel obserwował uruchomienie i prace takiej ciepłowni w Zielonej Górze. W tej miejscowości instalacje takie buduje firma „Intercal”. Nazywają to oni: „Lubuskim sposobem na śmieci”. Na uruchomienie instalacji w Zielonej Górze zjechali się ludzie z branży ciepłowniczej z całej Polski. Była to instalacja o mocy 2 MW, a prace instalacji goście obserwowali przez dwa dni. „Picu nie było” – mówi z rozbawieniem kierownik ds. technicznych. I podkreśla: „Nie było żadnego smrodu. Z komina wydobywały się niewielkie, pozbawione zapachu, ilości pracy wodnej raczej niż dymu."

Pytam: czy to, co ma powstać u nas, to jest spalarnia śmieci czy nie?

Jest kilka projektów takich zakładów w Polsce, ale żaden jeszcze nie został zrealizowany. Wszystko jest w trakcie. W naszym, górowskim przypadku, nawet sobie o spalarni śmieci marzyć nie możemy! Spalarnie śmieci to ogromny koszt! W Poznaniu jej wybudowanie ma kosztować - jak się szacuje - ok. 700 mln zł. Unia Europejska dołożyć ma ok. 350 mln. W Białymstoku kosztorysowa wartość spalarni śmieci ma wynieść ok. 650 mln zł. W tym przypadku UE dołoży ok. 200 mln zł. Nie ma więc mowy o budowie spalarni śmieci w Górze! Budowa tej kotłowni to wydatek inwestycyjny na poziomie ok. 10 mln zł. Spalarnie śmieci buduje się dla dużych aglomeracji. Minimum to 200 tys. mieszkańców, którzy produkują śmieci. Tu decydująca rolę odgrywa czynnik ekonomiczny

Zresztą, proszę popatrzyć na Szwecję. Tam mają nieomal 40 spalarni śmieci komunalnych. Chyba nikt nie powie, że Szwedzi są głupsi od nas i mniej dbają o swoje zdrowie. Podkreślam jednak - bo zeszliśmy nieco z tematu - że budowa kotłowni przy ulicy Wierzbowej lub Alei Jagiellonów nie ma nic wspólnego ze spalarnią odpadów komunalnych. To nie jest tak, że w projektowanej kotłowni będzie stało kilku palaczy i wrzucało do kotła szmaty, plastiki, opony, dętki, odpady organiczne, połamane wersalki i co tam jest jeszcze w śmieciach do pieca. Wciąż mówimy o spalaniu tam paliwa alternatywnego, paliwa RDF. A paliwo to produkuje "Chemeko - System" w Rudnej Wielkiej, czyli jest pod bokiem. Ich RDF przypomina konfetii, albo cekiny. Można to zobaczyć na własne oczy, bo oni chętnie je pokazują. Przetwarzają je z odpadów komunalnych i sprzedają do cementowni w Polsce" - mówi Andrzej Szkiel.

Pytam: a nie lepiej zbudować nową, większą kotłownię, by zapewnić sobie rezerwę ciepłej wody i ogrzewania?

"To kosztuje. Robiliśmy niegdyś rozeznanie w tej sprawie. Taka kotłownia musiałaby być ultranowoczesna, a to generuje koszty. Wg naszych szacunków ZEC na wybudowanie nowej kotłowni musiałby mieć ok. 10 mln zł. A ZEC nie ma takiej kwoty wolnych środków i miał nie będzie. Bo skąd ma mieć, skoro jesteśmy organizacją non - profit? Właścicielem ZEC - u jest gmina. A gmina, w najbliższym czasie, też takich środków miała nie będzie. Ponadto gmina mam masę innych potrzeb mieszkańców do zaspokojenia. To pierwszy argument. Drugi jest taki, że życie, przepisy unijne, zmuszą nas do likwidacji śmieci na swoim terenie, w ten własnie sposób. UE idzie w kierunku nie składowania śmieci, ale ich fizycznej likwidacji. A to jedyny sposób. Tylko przypominam, nikt na Wierzbowej lub Alei Jagiellonów nie będzie opalał w projektowanej kotłowni śmieci w tej postaci, jaką widzimy w kontenerach. Te śmieci przerabia się na paliwo RDF. A to jest już inna bajka, ale mocno związana z najnowocześniejszymi technologiami" - stwierdza Andrzej Szkiel.

Pytanie: czy ta instalacja musi znajdować się przy ulicy Wierzbowej lub Alei Jagiellonów? Lepszego miejsca nie ma?

"O tym zadecydowały względy ekonomiczne, czyli możliwość podłączenia nowej kotłowni do wychodzącej z kotłowni istniejących. Decydują koszta. Ponadto my, jako ZEC, liczymy na to, że wybudowana kotłownia wytworzy tyle ciepła, by pokryć zapotrzebowanie naszych odbiorców na ciepłą wodę użytkową i ogrzewanie na końcu i początku sezonu grzewczego. To pozwoli nam na zaoszczędzenie ok. 1000 do 1100 ton węgla w skali roku. To raz, a dwa to to, że zmniejszy się emisja zanieczyszczeń wywoływanych przy spalaniu węgla. Pomimo, że zainwestowaliśmy w nową instalację do redukcji emisji pyłów, to jednak ona występuje. Tu się nie czarujmy. A tak efekt będzie taki, że w naszych kotłach spalimy ok. 20% do 25% węgla mniej a więc i o tyle zmniejszy się emisja pyłów nad naszym miastem. To chyba też jest zysk? A proszę pamiętać, że od roku 2017 będą obowiązywały nowe, bardzo rygorystyczne przepisy dotyczące emisji zanieczyszczeń" - sumuje Andrzej Szkiel.

Reasumując, pytam kierownika ds. technicznych: czy pan zdecydowałby się na zamieszkiwanie w bliskiej odległości od tego typu instalacji?

"W Głogowie Małopolskim istnieje analogiczna instalacja do tej, którą projektuje się zainstalować u nas. Technologia jest ta sama. Wie pan w jakiej odległości od zabudowy mieszkaniowej działa? Jakieś 120 metrów. Chce pan inne przykłady? To proszę, ale z państw unijnych. Taka sama instalacja pracuje w Ranheim koło Trondheim w Norwegii. Przerabia rocznie ok. 10 tys. ton paliwa alternatywnego, oczywiście z odpadów komunalnych. Znajduje się ok 200 m od zabudowy mieszkaniowej. kolejny przykład i też z Norwegii. Miejscowość Brughagen koło Averoy. Przerób - 30 tys, ton paliwa rocznie a instalacja znajduje się - o to jest ciekawe - ok. 150 m od zakładów przetwórstwa spożywczego. Przejdźmy do Niemiec. Miejscowość Minden. Instalacja tam usytuowana przerabia ok. 37 tys, ton paliwa na rok i znajduje się na terenie - uwaga! - zakładu produkującego lekarstwa i ok. 200 m od zabudowy mieszkalnej. W Wielkiej Brytanii, w miejscowości Wednebury, instalacja znajduje się w centrum miasta" - z błyskiem w oku opowiada Andrzej Szkiel.

Pytam: ale czy pan by zamieszkał blisko takiej instalacji?

Andrzej Szkiel: ""Nie widzę przeciwwskazań. Proszę poszukać w Internecie, a sam pan zobaczy, że instalacje takie nie są pomyślane na zgubę człowieka. One stają się koniecznością, bo zmieniają się przepisy dotyczące odpadów komunalnych i możemy w nieodległej przyszłości słono zapłacić za niezrozumienie nakazu chwili. A wówczas za późno będzie na płacz nad rozlanym mlekiem."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz