Burza
rzęsistych oklasków przywitała – podobno – powszechnie uwielbianego starostę
powiatu górowskiego – Piotra Wołowicza, zwanego wśród urzędników starostwa „Cielęciną”.
Powodem
owacji na stojąc, huraganu oklasków był fakt zamknięcia w dniu dzisiejszym
ostatniego oddziału szpitalnego – pediatrii. Wiadomym jest bowiem powszechnie,
że zgodnie ze świętą umową o sprzedaży szpitala, za każdy zamknięty oddział szpitalny,
nabywca szpitala Polskie Centrum Zdrowia, zobowiązał się do wpłaty 1 miliona
złotych na konto starostwa.
Co prawda
lekarze pediatrzy, którzy pracowali na tym oddziale już 1 kwietnia złożyli
gremialnie wypowiedzenie z pracy, ale decyzję o zamknięciu ostatniego oddziału
obwieszczono dzisiaj, przed południem. Lekarze, którzy tam pracowali nie
otrzymywali wynagrodzenia za pracę już od stycznia br. Wielkie mi mecyje! Robić
im się za darmo nie chciało. Ten wrzód przeciął właściciel szpitala, wychodząc
z założenia, że zawód lekarski to misja. A idzie wiosna i za chwilę w ogrodach
zacznie rosnąc kapusta, sałata, obrodzą papierówki, marchewka, i da się jakoś
wyżyć. Warzywa są zdrowe i aż dziwne, że lekarze tego prostego faktu nie
rozumieją.
Wiadomo jest
powszechnie, że dotąd nabywca szpitala zamknął 3 oddziały i z tego tytułu na
konto starostwa wpłynęły 3 mln zł. Co prawda nie wprowadzono tej kwoty jeszcze
do budżetu naszego powiatu, ale – podobno – wynikło to z tego, iż oczekiwano od
grudnia 2013 r., gdy „sprzedano” szpital na pełną kwotę, tj. 4 mln zł. Jak
Państwo widzicie nasz ukochany i uwielbiany starosta okazał się człowiekiem ze wszech
miar przewidującym, dalekowzrocznym. Można rzec nawet, że otarł się o geniusz.
Mylił się za
to mój najdroższy przyjaciel, radość żywota mojego, krynica mądrości, pierwszy
biznesmen powiatu mgr inż. Marek „Bananowy Uśmiech” Biernacki, który w grudniu 2013
wieścił pielęgniarką górowskiego szpitala nieustający rozwój placówki, wyższe
płace, wzrost poziomu usług zdrowotnych i rozszerzenie działalności świadczonych
usług medycznych.
Wszystkim
dech zapierał rozmach, z jakim nabywca szpitala Polskie Centrum Zdrowia,
reorganizował niegdyś nasz szpital. Zwalniano ludzi z pracy (pewnie nierobów),
przechodzono z umów o pracę na umowy opiewające na 1/23 etatu, ¼ etatu (pewnie,
żeby personelowi we łbach się nie poprzewracało), zamontowano kamery (żeby
pracownicy wiedzieli, że nowy właściciel czuwa dniem i nocą), podniesiono
opłaty za zakład opiekuńcze leczniczy, zdjęcia rtg i inne usługi (by chorzy
przekonali się na własnej skórze, że warto dbać o zdrowie).
Pamiętam,
jak ówczesny przewodniczący Rady Powiatu – Edward Szendryk, zachwalał nabywcę
szpitala. Kreślił promieniste perspektywy rozwoju górowskiej lecznicy, w której
nieco później zaczął pracować, by osobiście wziąć udział w szpitalnej
rewolucji. Popierał w ten sposób swojego przyszłego zięcia – „Bananowego
Uśmiecha”.
W celu
dalszego dynamicznego rozwoju górowskiego szpitala zlikwidowano tomograf
komputerowy w nadziei, że wysoki poziom kadry medycznej ściągniętej do
górowskiego szpitala będzie miała przeszywający pacjenta na wskroś wzrok, co
spowoduje, że tomograf stanie się zbytecznym. Ci, których całe rzesze
ściągniętych z całego województwa specjalistów o przeszywającym na wskroś
pacjenta wzroku, pomimo tych umiejętności nie potrafiono zdiagnozować, wożono
do Rawicza. W ten sposób rzesze chorych miały okazję podziwiać z okien karetek transportu
sanitarnego nasz polski krajobraz. Może rzec, że wycieczki te miały wymiar
edukacyjny, który zakłócany był jazdą karetki po dziurach.
A nasz
ukochany przywódca, zwany pieszczotliwie „Cielęciną” siedział w zaciszu
gabinetu i cicho liczył: zamknięty wewnętrzny = 1 mln zł, zamknięta chirurgia =
1 mln zł, zamknięty położniczy = 1 mln zł., zamknięty dziecięcy = 1 mln zł.
Później z mozołem, marszczą swoje niskie czoło, żmudnie na palcach sumował
mityczne kary. Raz wychodziło mu 5 mln, innym razem 3, ale bywało też, że po
umaczaniu palca atramentem na znak, iż konkretny milion został wliczony w
rachunek niewątpliwego zysku, udawało mu się otrzymać właściwą sumę, co napawało
go taką dumą, że z tylnej kiszeni swoich workowatych spodni wyciągał grzebień,
który dostał na pryma aprilis od Słońca Góry, naszego Majestatu. Z uczuciem
dumy czytał napis na grzebieniu: „Na mądrej głowie włosy nie rosną”.
Zaprawdę,
powiadam Państwu, że wielkim człowiekiem jest nasz słusznie przez wszystkich powiatowy
przywódca. Drżą przed nim włodarze ościennych gmin, którzy z bojaźni przed jego
wielkością nie pojawiają się na sesjach Rady Powiatu. Owszem, zaszczyca swoją obecnością
sesje Rady Powiatu nasz Majestat, ale wymyka się podczas przerwy widząc, że jej
jasność bleknie w obliczu intelektualnej jasności ukochanego przez masy
pracujące miast i wsi, inteligentów, którzy wszystkiego co w życiu potrzebne
nauczyli się już w przedszkolu, a więc dla nich dalsza nauka nie miała już sensu,
wodza naszego powiatu, pieszczotliwie zwanego „Cielęciną”. To słowo wymawiać należy
z czcią, najgłębszą miłością i wdzięcznością za dokonanie transakcji XXI
stulecia.
Tylko
geniusz mógł bowiem oddać wszystkie udziały naszego szpitala za dwie raty
należności za szpital. Ktoś powiedzieć może, że to niegospodarność, brak troski
o mienie nas wszystkich. Ktoś niegrzeczny, z lukami w kulturze osobistej mógłby
wysnuć błędny wniosek, iż nasz najdroższy wódz powiatu jest psychiczny. W tym
miejscu pragnę Państwu rzec, że wg psychiatrów wszyscy jesteśmy psychicznie,
tylko jeszcze nie zdiagnozowani.
We wtorek
dyrektorską funkcję straciła Danuta Perek, która niegdyś była szefową
wszystkich pielęgniarek i przewodniczącą zakładowej „Solidarności”. Ta wybitna
menadżerka o podwójnym obliczu (była jednocześnie za i przeciw podarowaniu szpitala
a jej postawa zależała od tego z kim rozmawiała). Pracownicy szpitala twierdza,
że całym sercem i duszą była za rewolucyjnymi zmianami w naszym byłym szpitalu,
aż do jego zamknięcia.
Geniusz naszego
ojca powiatu, dobrodzieja, siewcy dobra, wielce Czcigodnego „Cielęciny” jest niewyczerpany.
Podobno za 4 mln odszkodowania z tytułu zamknięcia 4 oddziałów, chce
przeznaczyć na odbudowę zamkniętej opieki leczniczej. Podobno ma być to
lecznica mobilna. Podobno planuje się zakup niepotrzebnych już „Bronkobusów”.
Na razie jednego z przeznaczeniem na prosektorium. „Prosektorium pod Bronkiem”.
Przyznają Państwo, że brzmi nieźle. Bądźmy zdrowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz