Powróćmy ostatniej sesji Rady Powiatu i dyskusji nad
utworzeniem Zespołu Szkół, w którym to znaleźć mają się mają Liceum
Ogólnokształcące oraz dwujęzyczne Gimnazjum.
Pod koniec czerwca 2014 r., Rada Pedagogiczna LO podjęła
uchwałę o utworzenie takiej szkoły. Rzecz jasna nauczyciele z LO nie działali z
własnej inicjatywy, bo pomysł posiadał wówczas poparcie członków Zarządu
Powiatu. Zarząd Powiatu podjął odpowiednią uchwałę, co było warunkiem
niezbędnym do przekucia pomysłu w czyn. Startująca w wyborach samorządowych
Platforma, rzekomo Obywatelska również chwaliła się tym pomysłem.
Jednak podczas ostatniej sesji starosta, czyli Wielce
Czcigodna Pomyłka, zaczął utyskiwać, że pomysł może nie wypalić i wymyślać
przeróżne przyczyny, dla których należy wstrzymać się z realizacją pomysłu.
Biedaczek utyskiwał na to, że każdy z przedmiotów, które mają być wykładane w
języku angielskim (chemia i biologia) w zwiększonej liczbie godzin, ma tylko
jednego nauczyciela. W tej sytuacji starosta zapytywał co będzie, gdy uczący w
języku angielskim zachoruje lub zajdzie jakiś inny wypadek losowy. Ponadto
starosta obawiał się, że nie zdąży się z naborem, że nie wiadomo czy młodzież
zechce zapisać się do gimnazjum. Jednym słowem szukał wygodnego pretekstu, by
nie tworzyć nowej oferty edukacyjnej.
Słowom starosty zaprzeczyła nauczycielka LO – Edyta
Bretsznaider, która odważnie wyszła na mównicę i powiedziała jak sprawy
wyglądają rzeczywiście.
Po pierwsze. Dwa przedmioty nauczane w języku angielskim to
w myśl przepisów jest minimum dla tego typu szkół. Z biegiem czasu ofertę można
wzbogacić, ale od czegoś trzeba zacząć. Po drugie. Jest rozeznanie wśród
uczniów i można mówić o dużym zainteresowaniu tę ofertą edukacyjną. „Dzieciom
trzeba dać więcej” – stwierdziła Edyta Bretsznaider. Po trzecie. Do tego
gimnazjum trafi młodzież wyselekcjonowana. Nie ma takiej możliwości, by ktoś
kto w stopniu niskim znał język angielski stał się uczniem tej placówki. Wszyscy dowiedzieli się też, że dyrekcja i nauczyciele
LO nie zasypywali też „gruszek w popiele”, bo utworzono specjalny zespół, który
zajmuje się utworzeniem gimnazjum dwujęzycznego oraz przygotowane są ankiety
dla uczniów klas szóstych, w których zawarte jest pytanie o ich gotowość do
nauki w gimnazjum dwujęzycznym.
Wypowiedź pani nauczycielki mocna rozświetliła w głowach
wszystkim tym, którzy co nieco rozumieją, czyli tak ok. 30% radnych. A ci co
nie skumali o co chodzi i tak kiwali głowami na znak, że nie rozumiejąc – coś
kumają.
Głos zabrał radny Andrzej Wałęga, który stwierdził:
„Zabieramy uczniów gminie Góra a ta sobie na to nie pozwoli. Całe
przedsięwzięcie musi być poparte liczbami, ile dzieci, itp.”
Nawet Wielce Czcigodna Pomyła raczyła stwierdzić:
„Generalnie ze wszystkim się zgadzam.”
Pomysł poparła radna Mariola Szurynowska: „Pomysł wspaniały.
Niech to gimnazjum zacznie funkcjonować.” Zadała tez pytanie: Co z testami
poziomującymi?” Radnej – nauczycielce z Sicin chodziło to, by dziecko znało na
odpowiednim poziomie język angielski. Odpowiedź jaka otrzymała w pełni ją usatysfakcjonowała.
Zastrzeżenie ponownie zgłosił radny Andrzej Wałęga, którego
zainteresowała postawa gminy wobec decyzji ucznia o podjęciu nauki w gimnazjum
dwujęzycznym podlegającym powiatowi a nie gminie. Niesie to za sobą utratę subwencji
oświatowej, która jest przypisana do każdego ucznia a więc perspektywę
zubożenia każdej gminy o spore pieniądze.
Pytanie to spotkało się z odpowiedzią ze strony radnego
Mirosława Żłobińskiego, który bardzo zdziwiony zapytał: „Co gminy mają do tego
gdzie dziecko będzie się uczyło? To suwerenna decyzja ucznia i jego rodziców.
Gminy do tego nic nie mają!
Głos zabrała dyrektorka górowskiego LO – Małgorzata
Patrzykąt: „Na posiedzeniu Zarządu przedstawiłam sprawę gimnazjum. Być może
Państwo nie wszystko zrozumieli. Trzeba sprawdzić jak to wypadnie. 26 czerwca
2014 r. skierowaliśmy pismo do Zarządu w tej sprawie. Odpowiedź otrzymaliśmy w
styczniu 2015 r., tuż przed feriami zimowymi.” To był piękny strzał w Zarząd.
Rzec można, ze nastąpił nokaut.
Radny Grzegorz Aleksander Trojanek stwierdził: „Nic nie stoi
na przeszkodzie, by gimnazjum powstało.
Radny Mirosław Żłobiński zaproponował, by na kolejne
posiedzenie komisji oświaty lub sesję, gdy będzie omawiana sprawa powstania
gimnazjum zaprosić przedstawicieli Rady Pedagogiczne z LO. Przewodniczący Jan
Rewers zapowiedział, że tak się stanie.
Na tym dyskusję na temat utworzenie gimnazjum zakończona i
czeka nas wszystkich ciąg dalszy.
Pięknie po nosku dwa razy oberwał podczas sesji radny Marek
„Bananowy Uśmiech” Biernacki. A oto okoliczności, w których doszło do tego
potężnego i ze wszech miar pożądanego centralnego pstryczka w nos zbyt zadarty
i samozadowolony.
Sytuacja pierwsza.
Siedzi sobie radny Marek „Bananowy Uśmiech” Biernacki,
siedzi, siedzi i słucha obrad sesji. Oczywiście, zgodnie z utarta tradycją nie
ma nic do powiedzenia. Ot, po prostu wysiaduje swoją dietę (670 zł dieta + 150
zł dodatku jako szefa komisji bez obowiązku podatkowego).
W pewnym momencie pada pytanie o opinię kierowanej przez
Marka „Bananowego Uśmiecha” Biernackiego komisji budżetu i gospodarki na temat
budżetu. Ten stwierdza, że tyle a tyle głosów było za, przeciw, wstrzymało się.
Dodał również, że na komisji nie było pytań.
Zareagował na to radny Mirosław Żłobiński, który powiedział:
„Czy na pewno? Była rozmowa. Trudno nazwać ja dyskusją. Ja zadałem 3 pytania.”
Flagowy sztandar koalicji nieco spurpurowiał a lice jego
nieco się nadymało złością.
Sytuacja druga.
Przy omawianiu budżetu, w chwili gdy opozycja ten budżet
krytykowała o głos poprosił radny Marek „Bananowy Uśmiech” Biernacki. Z powagą
i pełen przejęcia, jakby błonę dziewiczą przebijał po raz pierwszy w życiu,
radny ów rzekł: „Dziwię się, że osoby które nie miały nic do powiedzenia
podczas komisji na temat budżetu teraz zabierają głos.”
Riposta była natychmiastowa. Karzącą miecz sprawiedliwości
dzierżył w swoich dłoniach radny Marek Zagrobelny. Takimi oto słowami –
strzałami przebił on radnego „Bananowego Uśmiecha”:
„Pan, panie radny, który był kadencję w samorządzie gminnym
i jest już drugą kadencję w samorządzie powiatowym co razem daje 12 lat kariery
zawsze miał podczas tego okresu jedno zdanie do wypowiedzenia na sesji: komisja
taka to a taka przyjęła projekt uchwały. Gratuluje panu.”
Radnego „Bananowego Uśmiecha” zahibernowało. Zbladł,
sczerwieniał, zbladł ponownie. Myślałem, że oczy mu na orbit wyjdą albo, co
byłoby gorzej dla wszystkich obecnych na sali, że nastąpi niekontrolowana
dekompresja odbytu radnego. Do końca sesji radny Marek „Bananowy Uśmiech”
Biernacki pozostał w stanie najgłębszej hibernacji.
Krótko mówiąc sesja wyglądała tak, że opozycja pokazała
koalicji, gdzie raczki w tym sezonie będą zimować. Zimować będą w ciszy a
opozycja będzie te raczki gotować na wiele sposobów. A każdy będzie bardziej
wymyślny i bolesny od poprzedniego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz