Zgadza się! Były to wspaniałe czasy Ryczenia, który od
wiosny do jesieni pulsował życiem. Jak to wygląda obecnie widzą Państwo na
zdjęciach, które przesłał mi miły Czytelnik, jeden z tych, którym jeszcze na
czymś zależy. Nie ma sensu opisywać stanu dawnej restauracji, bo fotki mówią o
nim najdobitniej.
Ze smutkiem skonstatowałem przeglądając budżet naszej gminy
na rok 2015, że nic się nie zmieni w widokach zamieszczonych na fotografiach.
Nie ma tam pozycji wskazującej na zamiar zabezpieczenia czy rozbiórki budynku
po dawnej restauracji. Sprawą co prawda z urzędu winien zająć się Powiatowy
Inspektor Nadzoru Budowlanego i wydać odpowiedni nakaz, ale podlega on staroście,
który przecież jest w jednej partii z szefową gminy, a ta jest właścicielem
tej ruiny. I tak kółko niemożności wydania odpowiedniej decyzji przez inspektora
nadzoru budowlanego się zamyka, bo – pytanie retoryczne - kto dzisiaj chciałby
być bez pracy?
Jeżeli chodzi o grupę „Sezesko”, to ja pomimo deklarowanej
przez burmistrz Irenę Krzyszkiewicz, pomocy, efektów tej pomocy tym zapaleńcom
jakoś nie dostrzegam. Gada się, gada, coś tam napisze się w miejscowej tubie
propagandowej władzy, która raczej do czytania się nie nadaje, ale czy powstała
chociaż jedna przystań? A to już 5 rok idzie od deklaracji złożonych publicznie
podczas spływu kajakowego w Ryczeniu, gdzie szefowa gminy była obecna. I co?
Nic! Lipa! I coś mi się wydaje, że entuzjazm, zapał i wiara członków stowarzyszenia
„Sezesko”, że rzeczywiście wspólnie z władzami coś można zrobić, bezpowrotnie wyparowały.
Chciałbym się mylić, ale najlepszym sposobem na zabicie społecznej inicjatywy jest
gadulstwo bez pokrycia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz