Czytam
sobie różne rzeczy na temat wyborów do samorządu. Szczególnie rajcują mnie te,
w których mi się dowala. Niestety dla piszących te „dowalanki” nie robią one na
mnie najmniejszego wrażenia. Czytam je z uczuciem narastającej dzikiej
satysfakcji. Polemizować z nimi nie zamierzam, bo są nędznie napisane. Brak
polotu i fantazji, ubogie słownictwo, prostacka składnia, argumentacja psu na
budę się nie zda.
Nie
moją rolą jest wskazywanie i popieranie kogokolwiek w zbliżających się wyborach.
Ja na siebie tego kaftaniku wdziać nie dam. Wyborcy mają własny rozum i sami ocenią
kandydatów, którzy zdecydowali się stanąć w wyborcze szranki.
Tak
się jednak składa, że znakomita część kandydatów aspirujących do bycia radnym –
lub pozostania radnym – jest mi znana. Z wieloletniej obserwacji samorządów – naszej
Rady Miejskiej i Rady Powiatu – wiem o kandydatach więcej niż zwykły wyborca. Znam
ich możliwości intelektualne i ograniczenia wynikające z braku – często elementarnej
– wiedzy na temat funkcjonowania samorządu.
Jako
górowianin z bogatym bagażem wiedzy i doświadczeń na temat realnego
działania samorządów, muszę jednak informować
Szanownych Wyborców o swoich spostrzeżeniach na temat kandydatów do samorządu,
którzy totalnie zawiedli swoich wyborców. Kandydatów, którzy niczego do pracy
samorządu nie wnieśli.
Niech
każdy z Państwa, którzy jesteście wyborcami, przypomni sobie ilu z obecnych
radnych, gminnych czy powiatowych, zaprosiło Państwa w trakcie trwania swojego
mandatu radnego na spotkanie z sobą? Ilu z nich zapukało do Państwa drzwi i
spytało czy Państwo mają jakieś problemy, w których rozwiązaniu
mógłbym/mogłabym pomoc jako radny/radna?
Z
chwilą wyboru do rady – obojętnie jakiego szczebla – nasi wybrańcy najczęściej się
wyobcowują ze środowiska, by przed upływem kadencji stać się ponownie aktywnymi
i obiecującymi przysłowiowe „gruszki na wierzbie”. A na nieomal całe 4 lata znikają
nam z oczu. Czy tak być powinno?
Szczególnym
zagrożeniem są dla nas listy, na których ukryci są członkowie partii. Ci
ostatni, dla kamuflażu, jakoś zaczynają się przed wyborami wstydzić własnej
partii i chowają się za jakimś szyldem. A nieszczęście samorządu polega na jego
upartyjnieniu. Zachodzi bowiem wówczas zjawisko tzw. „podwójnej lojalności”. I
która bierze górę? Zawsze partyjna, bo delikwent zawiesza się z marzeniami o swojej
karierze na jakiejś tam partii. A gdzie lojalność wobec Wyborców? I to jest
nasze nieszczęście, czyli partie w wyborach samorządowych. To jest zabójcze dla
samorządu!
Proszę
więc nie oczekiwać, że ja opowiem się po stronie jakiegokolwiek komitetu
wyborczego – powtarzam raz jeszcze. Nie taka moja rola! Moją rolą jest
uświadamianie wyborcom kto jest kim, co zrobił lub nie zrobił dla samorządu,
jak bardzo był aktywny jeżeli był w samorządzie a jak tylko okazję bycia
samorządowcem wykorzystał, by brać dietę z siebie nic w zamian nie dając.
Jak
nikt byłem obserwatorem działalności samorządów. To dzięki mnie mieli Państwo
możliwość poznania wielu rzeczy, które chętnie by zamieciono pod przysłowiowy
dywan.
Swój
blog prowadzę ósmy rok i tam spisane zostały rozmowy i czyny wielu kandydatów. I
to zobowiązuje mnie do informowania Państwa, jako wyborców, co do wartości
wielu kandydatów pretendujących do samorządów. Mam do tego prawo, ale i
obowiązek, bo obowiązuje mnie wciąż imperatyw kategoryczny Kanta: „Niebo
gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie.” A to wyczerpuje temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz