Podczas posiedzenia Komisji Rewizyjnej Rady Powiatu, która
odbyła się tydzień temu członkowie tego gremium umówili się, że dalsza część obrad
odbędzie się 6 czerwca o godz. 8,00. Komisja kontynuować miała prace związane z
kontrolą dwóch wydziałów starostwa, które biorą udział w wydawaniu koncesji na wydobycie
kruszywa naturalnego. Kontrola jest efektem starań radnego Zbigniewa Józefiaka,
członka Komisji Rewizyjnej, który stara się wyjaśnić, jakie ewentualnie nieprawidłowości
w działaniu obu wydziałów spowodowały „aferę żwirową” w Sicinach.
O godz. 8,00 radny Zbigniew Józefiak oraz pracownica Biura
Obsługi Rady Powiatu, przesympatyczna Ania Michalska zasiedli w sali nr 33, by
uczestniczyć w pracach Komisji Rewizyjnej. Faktem jest, że żadne posiedzenie
jakiejkolwiek komisji nigdy nie zaczyna się zgodnie z godziną, jaka widnieje na
informacji o posiedzenie. Minęła ósma, ale sala nr 33 nadal ziała pustymi
krzesłami. O godz.8,05 sytuacja nie uległa zmianie. Nie wzbudzało to jednak
niepokoju, gdyż żaden z członków komisji Rewizyjnej nie zadzwonił do Biura
Rady, by poinformować o swojej absencji podczas posiedzenia. O godz. 8,10, gdy
radny Zbigniew Józefiak spokojnie pił kawę, na sali zaczął się wyczuwać lekki
niepokój.
Niezastąpiona pani Ania nerwowo podchodziła do okna, by
sprawdzić czy członkowie gremium nie nadciągają. Po powrocie z lustracji
stwierdzała z niepokojem, że radnych, członków komisji ani widu, ani też
słychu. A radny Zbigniew Józefiak w całkowitym spokoju pił kawę.
Rozmawiano o wszystkim i o niczym, bo zazwyczaj rozmowy nie określone
tematycznie są przelewaniem z pustego w próżne a z próżnego w intelektualną
nicość. Wiadomo, trzeba zabić czas oczekiwania. O godz. 8,15 radny i członek
Komisji Rewizyjnej stwierdził, że zapewne dzisiejsze obrady się nie odbędą. Nadzieja
na przybycie radnych – członków najważniejszej komisji Rady Powiatu gasła
niczym świeczka na wietrze lub bardziej obrazowo, niczym przedwyborcze
obietnice Platformy Obywatelskiej dotyczące powiatu.
Około godz. 8,20 salę nr 33 wypełniły opary dekadencji Stało
się jasne, że dzisiejsze obrady trafił szlag!
W zasadzie słowo „szlag” nie oddaje prawdy. Dekadencja dotknęła
pozostałych członków komisji Rewizyjnej. Obrad (termin uzgodniony 7 dni
wcześniej!)nie zaszczycił swoją obecnością przewodniczący komisji – Piotr Iskra.
Po raz drugi w ciągu 7 dni oczy moje nie mogły napawać się widokiem
wiceprzewodniczącej komisji – Danuty Rzepieli (członkini koalicji zwanej „Mózgiem
Koalicji”. A uszy moje nie mogły sączyć w małżowiny jej sycących wypowiedzi,
przez co Państwo cierpią na brak opowieści o budujących pomysłach „Mózgu
Koalicji”. Co za strata!
Nie raczył przybyć również na posiedzenie członek komisji
radny Marek Zagrobelny. Jeżeli jednak sądzą Państwo, że nieobecnych radny7ch spotka
za to finansowa kara, to tkwią Państwo w najczarniejszym błędzie. Rzeczywistość
jest taka, że nikomu z nieobecnych nie obetnie się z diety ani grosza. A czemu?
A temu, że tak ongiś postanowiono i kropka. Zero odpowiedzialności, to i zero
potrąceń.
Dodać też należy, że szanowni radni nie raczyli nawet
zatelefonować i poinformować Biura Rady, że nie raczą wypełniać tego dnia
obowiązków, które wzięli na siebie całkowicie dobrowolnie startując w wyborach.
Ot, taki prosty, żołnierski żart. Z tym stawaniem do wyborów, rzecz jasna.
Pragnę zwrócić też Państwa uwagę na jeszcze jeden fakt. Gdy
Platforma Obywatelska brała władzę w powiecie (co okazało się dla powiatu
klęską na całej linii), zarzucony został zwyczaj, że przewodniczenie Komisji
Rewizyjnej powierza się kandydatowi opozycji. A powierzyć opozycji należało,
gdyż mocą przerobu intelektualnego „platfuski” w Radzie Powiatu dysponowały
znikomą, taką na granicy błędu statystycznego. A kandydat na szefa komisji
mającej patrzeć władzy na ręce i wytykać błędy był znakomity. Piszę tu o Władysławie
Stanisławskim, któremu, co nieco zarzucić można, ale wszystkich „platfusów” pod
względem intelektu leje w dowolnie wybranym miejscu i momencie.
Ale gdzie tam! Pazerność i pycha „platfusków” granic nie
miała. I mamy, to co mamy. Komisja Rewizyjna nie działa, jej członkom nie chce
się zbierać (ale diety brać, to i owszem!), wiedzy przyswajać nie chcą/nie
potrafią (właściwe podkreślić).
I to jest właśnie obraz tej nieszczęsnej koalicji w
powiecie. Olewanie wyborców i obowiązków zaciągniętych wobec lokalnej
społeczności – to specjalność górowskiej PO w powiecie. Ale „póty dzban wodę
nosi, póki lud się nie wkurwi”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz