Policja górowska przedstawiła podczas ostatniej sesji Rady Powiatu sprawozdanie ze swojej działalności za rok 2010. To co prawda już historia, ale warto poznać skalę i rodzaj przestępczości występującej na terenie naszego powiatu.
Miejscowościami najbardziej zagrożonymi przestępczością są miasta Góra i Wąsosz. Najmniejsze zagrożenie przestępczością policja odnotowała w roku ubiegłym na terenie gmin Jemielno i Niechlów.
W 2010 roku stwierdzono na terenie naszego powiatu 969 przestępstw. W porównaniu z rokiem 2009 nastąpił wzrost przestępczości o 6,1%.
Największa ilość przestępstw – 620 (64%)miało charakter kryminalny. W tej kategorii odnotowano wzrost o 75 przestępstw więcej niż w roku 2009.
W kategorii przestępstw o charakterze gospodarczym policja odnotowała ich 29 w roku 2010, podczas gdy w roku poprzedzającym sprawozdanie było ich 30.
Wzrósł wskaźnik wykrywalności ogólnej przestępstw. Jeżeli w roku 2009 wynosił on 81%, to w roku sprawozdawczym wzrósł o 2,2% i wyniósł 83,2%.
W swoim sprawozdaniu nasza policja zastrzega, że wzrost poziomu wykrywalności przestępstw nastąpił w prawie wszystkich kategoriach.
W kategorii przestępstw kryminalnych wykrywalność wyniosła 75,4%, gospodarczych – 96,6%, kradzieże z włamaniem – 48,8%, rozbojach – 60% a w kradzieżach cudzej rzeczy – 50%.
W 2010 roku policja wszczęła 17 postępowań związanych z przestępczością narkotykową. W trakcie tych postępowań ujawniono 43 czyny karalne. Nastąpił tu wzrost o 14 czynów.
Charakteryzując przestępczość na terenie powiatu w 2010 roku policja informuje, iż:
„Ujawniona przestępczość, to w zdecydowanej większości czyny pospolite, poza kradzieżami pojazdów, o stosunkowo niewielkim ciężarze gatunkowym, ale dotkliwe dla osób nimi dotkniętych. Największą ilość stanowią przestępstwa przeciwko mieniu, w tym zwłaszcza kradzieże i kradzieże z włamaniami. Wymieniona struktura przestępczości przeciwko mieniu charakteryzuje się przede wszystkim swoja nagminnością i stosunkowo niewielkimi stratami dotkliwymi często dla osób poszkodowanych”.
Najczęściej okradane są: garaże, pomieszczenia gospodarcze, piwnice, warsztaty, obiekty handlowe, samochody. W roku 2010 policja odnotowała plagę włamań do gier zręcznościowych. Spory procent w tej kategorii przestępstw stanowiły włamania do zbiorników z olejem napędowym. Kradziono olej napędowy z baków samochodów ciężarowych, autobusów, które stały na terenie zakładów pracy bądź na placach budów bez dozoru.
Kradziono również elektronarzędzia, sprzęt gospodarczy, metale kolorowe, pieniądze, akcesoria samochodowe, artykuły spożywcze, alkohole, papierosy oraz różny sprzęt techniczny.
Pełne ręce roboty mieli w roku 2010 policjanci z „drogówki”. Wg analizy przedstawionych danych stan bezpieczeństwa na drogach powiatu górowskiego w roku 2010 poprawił się w stosunku do roku poprzedniego.
W roku 2010 nastąpił wyraźny spadek wypadków i zdarzeń drogowych. W roku 2009 policjanci z „drogówki” zanotowali 297 zdarzeń drogowych a w całym roku 2010 – 285 (spadek o 10%). Policja odnotowała w roku 2010 - 17 wypadków drogowych (2009 – 22 wypadki). W ich wyniku rannych zostało rannych 21 osób. Śmierć w ich wyniku wypadków drogowych poniosły w 2009 roku 4 osoby a 34 zostały ranne. Nastąpił również spadek ilości odnotowanych kolizji drogowych z 275 w roku 2009 do 208 w roku 2010 (spadek o 24%).
Można tu mówić o dużym sukcesie naszej „drogówki”, pomimo tego, iż w roku 2010 pracowała w zmniejszonej obsadzie.
W 2010 roku zatrzymano 254 kierowców – moczymordów. Uprawnienia do kierowania pojazdami zabrano 80 osobom i zatrzymano 406 dowodów rejestracyjnych.
W roku 2010 nastąpiła wzmożona działalność prewencyjna policji. Stało się tak dzięki przekazania przez samorządy lokalne naszych gmin dodatkowych środków finansowych w wysokości 38 tys. zł. Dzięki tym środkom policjanci wykonali dodatkowo 231 służb a to z pewnością pozytywnie wpłynęło na poczucie bezpieczeństwa mieszkańców naszego powiatu.
Podczas pełnienia służby prewencyjnej policjanci zatrzymali na gorącym uczynku przestępstwa lub na skutek pościgu 195 sprawców, co stanowi wzrost w stosunku do roku 2009 o 17 zatrzymań.
Policjanci zajmujący się prewencją w roku 2010 przeprowadzili łącznie 2087 interwencji. Było to o 498 mniej niż w roku poprzedzającym okres sprawozdawczy. Z tej liczby 1664 interwencje przeprowadzono w miejscach publicznych a 423 w mieszkaniach.
Interwencje w mieszkaniach spowodowały, że w przypadku 150 osób policja wszczęła procedurę Niebieskiej Karty (przemoc w rodzinie). 65 takich przypadków miało miejsce na terenie naszych dwóch miast a 85 w miejscowościach wiejskich. Na podstawie przeprowadzonej procedury związanej z „Niebieską Kartą” policja wszczęła procedurą na podstawie art. 207 k.k., - znęcanie się nad rodziną.
Policja w całym roku 2010 zatrzymała 500 osób. W związku z popełnionymi przestępstwami zatrzymano – 211 osób, wykroczeniami – 4. Na polecenie sądu lub prokuratury zatrzymano 93 osoby. Aż 147 osób zostało zatrzymanych przez policję do czasu wytrzeźwienia.
W tym samym czasie policja ujawniła 174 wykroczenia podlegajże karze na zasadach określonych w kodeksie postępowania o wykroczenia. Sprawy te skierowane zostały do Sądu Grodzkiego.
Od 2010 roku funkcjonuje przy KPP w Górze Zespół ds. wykroczeń, nieletnich i patologii, którego działalność jest wysoko oceniana przez KWP we Wrocławiu.
W wyniku działań tego zespołu, w roku 2010 ujawniono 74 nieletnich, którzy popełnili udowodnione im 128 czynów karalnych. Policja w sprawozdaniu nie ukrywa, iż liczba popełnianych przez nieletnich czynów karalnych wzrosła w stosunku do roku 2009 o 30. Nieletni najczęściej dopuszczają się:
- kradzieży z włamaniem: 9 przestępstw,
- kradzieży cudzego mienia: 11 przestępstw,
- przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu: 3 przestępstwa,
- zniszczenia mienia: 5 przestępstw,
- z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii: 2 przestępstwa.
Elementami zachowań nieletnich, które wskazują na zachodzącą w nich demoralizację są wagary oraz trwałe uchylanie się od wypełniania obowiązku szkolnego. W środowisku nieletnich ujawniono 1 przypadek nieletniego znajdującego się pod wpływem alkoholu. W 2 przypadkach policja ujawniła nieletnich jako sprawców czynu karalnego popełnionego pod wpływem narkotyku. Na szczęście nie ujawniono na terenie naszego powiatu przypadków prostytucji nieletnich, hazardu, samobójstw, żebractwa. Policja nie stwierdziła również, by na terenie naszego powiatu nieletni stworzyli formalną bądź nieformalną subkulturę młodzieżową.
W sprawozdaniu naszej policji jest jednak zapisane zastrzeżenie:
„Dane przedstawione w analizie w zakresie rozmiarów i struktury przestępczości nieletnich nie odzwierciedlają pełnego i faktycznego rozmiaru tych zjawisk”.
Każdy z Państwa ma swoje zdanie na temat skuteczności działań naszej górowskiej policji. Zaprezentowane przez KPP w Górze dane statystyczne s a liczbami, za którymi kryje się i pewien statystyczny obraz przestępczości na terenie naszego powiatu, ale też i praca policji, która nie zawsze jest widowiskowa, efektowna i tak skuteczna, jak moglibyśmy sobie życzyć. Nie mniej praca i działania policji w dużej mierze przyczyniają się do tego, iż tak naprawdę czujemy się w tak wielu miejscach bezpiecznie. To jednak policji zawdzięczmy pewien poziom bezpieczeństwa, bez którego żylibyśmy w stresie i ciągłym niepokoju. Policji nie trzeba kochać. Od policji należy wymagać, ale trzeba jej też pomagać, bo bez pomocy nas wszystkich statystyki mogą wyglądać bardzo rozpaczliwie. I takież może stać się nasze poczucie bezpieczeństwa. Kruche, jak bańka mydlana.
"Jak ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu". KONTAKT: robert.mazulewicz@gmail.com tel. 883 793 645. Gwarantuję 100% dyskrecji.
Strony
▼
czwartek, 30 czerwca 2011
środa, 29 czerwca 2011
Czy jest na sali psychiatra?
Podczas sesji Rady Powiatu swoje „pięć minut” miał prezes – spadochroniarz szpitala – Piotr Rykowski. Przypomnę tylko, iż z woli platformersów ów prezes z kapelusza stanął na czele naszej szpitalnej spółki Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Powiatowe Centrum Opieki Zdrowotnej sp. z o.o. w Górze, która od 12 lipca zastąpi w świadczeniu usług medycznych szpital.
Był to drugi występ prezesa na sesji. Poprzednie wystąpienie nikogo na kolana nie powaliło, bo i też platformerski prezes – spadochroniarz w swojej mowie nie dał powodu do rozważań nad treścią swojej wypowiedzi. Wszak nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie analizował mów miałkich, pozbawionych jakiejkolwiek myśli i wypowiadanych w nieznanym publice celu. W przypadku bowiem wszelkich prezesów – spadochroniarzy obowiązuje niepisana zasada, iż nikogo pozytywnie nie zaskakują. Nie mają czym.
Atoli podczas sesji 27 czerwca prezes – spadochroniarz z platformerskiego nadania zaskoczył wszystkich.
Jeżeli Państwo sądzicie, iż prezes – spadochroniarz z woli PO mówił o przyszłości spółki, to tkwią Państwo w błędzie. Nominat naszej górowskiej PO – i starosty Piotra Wołowicza osobiście – powalił wszystkich na kolana bredząc nieprzytomnie.
Wystąpienie wybrańca platformy poświęcone zostało nie sytuacji spółki, ale poszukiwaniu winnych utraty kontraktu na pogotowie. Platformerski prezes nie raczył przeanalizować problemu druzgocącej różnicy punktowej na korzyść Nowego Szpitala. Radni nie usłyszeli niczego na temat popełnionych przez nas błędów w ofercie do NFZ. Nikt nadal nie zna treści naszej oferty a więc i prawdziwych przyczyn poniesionej porażki. Przypomnę tylko, że Nasz Szpital za swoją ofertę otrzymał od komisji w NFZ 158,000 punktów a my – 121,723 punkty Różnica wyniosła więc 36,277 punktów.
Istotne jest to, że również nasz drogi Zarząd Powiatu nie spieszy się, by radnym i Państwu to zagadnienie wyjaśnić. Najwyraźniej wiedza ta Zarządowi Powiatu do niczego potrzebna nie jest, radni jej nie łakną a publika na nią nie zasługuje, bo do wyborów samorządowych jeszcze jest 3,5 roku.
Prezes – spadochroniarz zrzucony do spółki z rekomendacji PO zajął czas radnych całkowicie czymś odmiennym. Swoje wystąpienie poświęcił działaniom zmierzającym do zaangażowania w sprawę utraty przez nas kontraktu wymiaru sprawiedliwości.
Poniżej mają Państwo wiernie odtworzone wystąpienie pupila górowskiej platformy podczas sesji (osoby o słabych nerwach proszone są o zażycie nervosolu).
„Rozszerzeniem tego zagadnienia jest kwestia związana ze złożeniem do prokuratury we Wrocławiu, dla Wrocławia Krzyki – Zachód, zawiadomienia o popełnieniu, podejrzeniu popełnienia, przestępstwa. Jeżeli można, to ja szybciutko odczytam jeden akapit.
Pokrzywdzony: Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Powiatowe Centrum Opieki Zdrowotnej w Górze, sp. z o.o. przy ul. Hirszfelda.
Zastępstwo procesowe przez adwokata Bartłomieja Kuchtę, Kancelaria Prawna we Wrocławiu, ul. Sądowa 4.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Działając w imieniu NZOZ PCOZ w Górze, na podstawie art. 304 §1 kodeksu postępowania karnego, składam zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa oszustwa czynnego przez osoby działające w imieniu Nowy Szpital II, sp. z o.o. z siedzibą w Szczecinie, które w trakcie postępowania w sprawie zawarcia umowy o udzielania świadczeń opieki zdrowotnej, celowo podały nieprawdziwe dane dotyczące wyposażenia medycznego i możliwości udzielania przez ten szpital świadczeń.
Zdaniem mojego Mandanta czyny osób reprezentujących jego kontroferenta nosiły znamiona doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem NFZ poprzez przyznanie kontraktu na ratownictwo medyczne podmiotowi Nowy Szpital II z siedzibą w Szczecinie oraz były działaniem na szkodę NZOZ PCOZ w Górze, gdyż w ich efekcie jednostka ta nie uzyskała kontraktu.
Wnosząc zawiadomienie proszę o podjęcie niezbędnych czynności w celu ustalenia okoliczności tego zdarzenia a następnie wszczęcia postępowania przygotowawczego.
"Do tego zawiadomienia" – produkował się pupil starosty Piotra Wołowicza – "zebrany został materiał dowodowy. Są zeznania świadków, które będą dużym zaskoczeniem dla niektórych, zarówno obecnych, jak i byłych pracowników szpitala; i mam nadzieję, że wyjaśnią się wszystkie okoliczności z tym procesem kontraktowania”.
Gdy domorosły detektyw – prezes z woli platformy zakończył swoja mowę na sali zapadło głuche milczenie. Przerwał je dopiera przewodniczący Rady Powiatu Zbigniew Józefiak pytając:
„Czy są jeszcze jakieś pytania do pana prezesa?”
Przewodniczącemu odpowiedziało głuche milczenie wielu radnych z zażenowaniem spuściło głowy. Podczas przerwy w obradach kilku radnych znacząco pukało się w czolo a inni pokazywali gest, który zapamietałem z dzieciństwa pod skrótem: "kuku na muniu".
Zabawa rozkręca się w najlepsze. Ulubieniec platformy zamiast zająć się przyszłością spółki miesza nas w bezsensowne procesy. Bawi się w amatora – detektywa zbierając dowody na wyimaginowane przestępstwo. Wynajmuje kancelarie prawną, bo on za te usługi nie zapłaci. Zapłaci spółka. A jak spółka nie będzie miała z czego, to się sięgnie do kasy starostwa.
Utraciliśmy ok. 200 tys. zł miesięcznie z powodu przegrania konkursu na pogotowie. Szpital od dawna się nie bilansował. W tej sytuacji łatwo przewidzieć, że i spółka się nie zbilansuje. Kto i z czego pokryje straty spółki? Wygląda na to, że kasę powinien odkładać starosta Piotr Wołowicz, bo ten nieudolny prezes jest jego wynalazkiem. Zarząd też może się dorzucić, bo biernie się temu przygląda. Widomo, że dieta jest najważniejsza.
A spadochroniarz – prezes ma wciąż nowe „pomysły”. Straciliśmy kontrakt na pogotowie, ale to dla tzw. „prezesa” nic nie znaczy. Na lipiec, jak gdyby nic „prezio”, sporządził grafik dyżurów dla pracowników… pogotowia! Nie! Ja nie oszalałem!
O co chodzi tzw. „prezesowi”? A o to, by nie dopuścić do przejścia ratowników do Wschowy. Mają tam oni pracować z dniem 1 lipca. Więc tzw. „prezes” wymyślił, że ich nie puści. A jak tam pójdą, to wlepi im dyscyplinarkę. A co mają robić w pogotowiu, które nie istnieje? Będziemy im płacić za siedzenie? A skąd pieniądze na wypłaty?
I to jest przykład skrajnej nieodpowiedzialności tzw. „prezesa”. Bo jeżeli myślimy o odbiciu kontraktu od 1 stycznia 2012 roku, to po cholerę chcemy sobie robić z ratowników wrogów? Kogo wpiszemy w ofertę do NFZ? Dyscyplinarnie zwolnionych ratowników?! My im zrobimy „kuku” a oni z radością i wdzięcznością wrócą do spółki. Komuś tu się chyba podsufitka mózgowa wygładziła.
A co na to Zarząd? A Zarząd na to nic! Zarząd udaje, że skoro mamy spółkę prawa handlowego, to Zarządowi i nikomu nic do tej spółki. Takie „profesjonalne” podejście prezentuje starosta Piotr Wołowicz. Tylko jakoś dziwnie nic radnym do spółki, ale jak spółka sięga po pożyczki z kasy powiatu, to okazuje się, że trzeba dać, bo to nasza spółka!
Jak spółka na koniec roku zanotuje stratę, to powiat będzie musiał ją pokryć, bo to w końcu nasza spółka.
I tak jest rzeczywiście. To jest nasza spółka i mieszkańcy powiatu górowskiego, potencjalni jej klienci (ostateczność!) mają prawo wiedzieć, jaka jest jej kondycja. Ta spółka powstała na bazie naszego majątku, który mieszkańcy gmin: Góry, Wąsosza, Jemielna i Niechlowa wypracowywali latami. I mają oni prawo oczekiwać, że będzie ona zarządzana nie przez kumpla platformersów, który nie ma najbledszego pojęcia o funkcjonowaniu szpitala, tzw. „prezesa” bywającego bardzo rzadko w pracy, ale przez kogoś kto ma o tym pojęcie. Przez kogoś kto będzie czuł się odpowiedzialny nie tylko wobec Zarządu Powiatu (ten jest jak puchar przechodni), ale przede wszystkim przed mieszkańcami tej ziemi.
Chciałbym się mylić, ale wydaje mi się, że nasz szpital staje się platformerskim poligonem, na którym będzie się „kręcić lody na służbie zdrowia” zapowiadane przez cnotliwą posłankę Sawicką z jeszcze bardziej cnotliwej PO.
wtorek, 28 czerwca 2011
Prowizorka zamiast obwodnicy?
Podczas sesji Rady Powiatu 27 czerwca radni zapoznali się ze stanem prac nad rozwiązaniami komunikacyjnymi związanymi z budową mostu w Ciechanowie. Na zaproszenie Zarządu Powiatu oraz przewodniczącego Rady Powiatu Zbigniewa Józefiaka, w tej części obrad uczestniczył dyrektor Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei we Wrocławiu – Roman Głowaczewski.
Starania o przybycie na obrady Rady Powiatu przedstawicieli samorządu wojewódzkiego trwały od około dwóch miesięcy. Inicjatorem zaproszenia władz samorządu wojewódzkiego był przewodniczący Rady Powiatu – Zbigniew Józefiak.
Według wcześniejszych uzgodnień na sali obrad pojawić się miał również wicemarszałek województwa dolnośląskiego odpowiedzialny za infrastrukturę – Jerzy Łużniak. Okazało się jednak, iż nie przybędzie on na spotkanie, gdyż musiał pilnie wyjechać do Krakowa w sprawach związanych z kolejową spółką Przewozy Regionalne. Tak tłumaczył wicemarszałka dyrektor Roman Głowaczewski. Przewodniczący Rady skomentował żartobliwie nieobecność wicemarszałka słowami: „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa” i dodał: „oczywiście stolicy Dolnego Śląska”. Zbigniew Józefiak wyraził tez nadzieję, iż dyrektor Roman Głowaczewski w pełni zrekompensuje radnym nieobecność wicemarszałka.
Dyrektor Roman Głowaczowski przypomniał, iż budowany w Ciechanowie most kosztował będzie 74 mln zł z czego ok. 31 mln wyłożyła na jego budowę UE. Środki na dokończenie budowy mostu są w pełnio zapewnione i nie ma powodu do obaw o zakończenie tej niezwykle dla nas istotnej inwestycji. Oddanie mostu do eksploatacji nastąpi w maju 2012 roku.
Szef DSDiK przyznał, iż nastąpiło opóźnieni e realizacji tej inwestycji, ale na przeszkodzie stanęły wysokie stany wód utrzymujące się na Odrze, które uniemożliwiły wykonawcy usypanie wyspy w nurcie rzeki w celu posadowienia filarów mostowych. Most buduje w pełni polska firma Mosty – Łódź. Jak powiedział dyrektor DSDIK jest to już jedyna firma z całkowicie polskim kapitałem działająca na terenie naszego kraju. Rynek zdominowały bowiem konsorcja i firmy ponadnarodowe.
Następnie dyrektor Roman Głowaczewski omówił prace nad drogami dojazdowymi do mosty w Ciechanowie. Na terenie naszego powiatu DSDiK wytypowała 15 km dróg, które należało przebudować w związku z budową mostu.
Już wykonano odcinek Luboszyce – Stara Góra o długości ok. 7,5 km. Odbyło się to kosztem ok. 11 mln zł.
Trwają prace projektowe przy obejściu odcinka Irządze – Luboszyce o długości ok. 2 km. Tak samo dzieje się w przypadku drogi Kietlów – Osetno. Tu planowana jest budowa obejścia Osetna o długości 800 m.
W Starej Górze planowana jest przebudowa drogi polegająca m.in. na korekcie łuków oraz budowa chodników.
W końcu dyrektor Roman Głowaczewski przeszedł do tematu, który dla mieszkańców Starej Góry i górowian mieszkających przy ulicy Starogórskiej jest najważniejszy – budowy obwodnicy Góry biegnącej z południa na północ.
DSDiK we Wrocławiu ogłosiła przetarg na wykonanie dokumentacji technicznej obwodnicy dla miasta Góry. Nastąpiło to w maju. Rozstrzygnięcie przetargu ma nastąpić w lipcu br. Czas na wykonanie tej dokumentacji określiła DSDiK na okres 2 lat. Tak więc śmiało można powiedzieć, że na pewno nie doczekamy się obwodnicy przed uruchomieniem ruchu na moście w Ciechanowie, co ma nastąpić w maju 2012 roku.
Wiadomym jest również to, iż na wzmożony ruch nie godzą się mieszkańcy Starej Góry, którzy w roku 2009 wystosowali w tej sprawie petycję do władz wojewódzkich podpisana przez ok. 300 osób.
W bardzo złej sytuacji znaleźliby się mieszkańcy ulicy Starogórskiej, gdyby tamtędy miał dobywać się ruch tirów. Domy stające przy tej ulicy mają po kilkadziesiąt lat i wkrótce zamieniłyby się w ruiny.
Te dwa problemy znane są do dawna. Przypomnieć należy, że w 2008 roku ówczesny komisarz Piotr Wołowicz tak na łamach „Panoramy Leszczyńskiej” komentował fakt budowy mostu w Ciechanowie i rodzących się w związku z tym problemów:
„Niestety, nasze miasto, a częściowo także gmina, nie są na to przygotowane. Będą poważne problemy z drożnością. Dlatego konieczna jest budowa obwodnicy. Sami nie udźwigniemy finansowo tej inwestycji. Zwróciliśmy się więc do Urzędu Marszałkowskiego”. (PL z 3.03.2008 r).
Równocześnie ówczesny komisarz zapewniał Czytelników:
„W miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego mamy już zarysowaną pewną wizję. Dziś jednak trudno powiedzieć czy obwodnica będzie tak wyglądać”.
Rok później w „Panoramie Leszczyńskiej” (27.03.2009 r.) można było przeczytać informację o proponowanym przez władze Góry rozwiązaniu. Wiceburmistrz Piotr Wołowicz roztaczał przed Czytelnikami taką oto wizję:
„Będzie to droga łącząca trasy wojewódzkie, omijająca centrum Góry i najbardziej ruchliwe i wąskie ulice jak ulica Starogórska i Głogowska. W pierwszym etapie ma powstać część drogi od ulicy os. Kazimierza Wielkiego do ulicy Starogórskiej, a kończyć się przed Stara Górą, tj. ok. 1,2 km”.
Dzień później na łamach „Panoramy Leszczyńskiej” głos w tej sprawie zabiera burmistrz Irena Krzyszkiewicz, która mówi:
„Dzięki małej obwodnicy samochody jadące w stronę mostu w Ciechanowie omijałyby ścisłe centrum miasta, czyli ulicę Głogowską i Starogórską”.(…) Pierwszy etap będzie rozpoczynał budowę drogi od osiedla K. Wielkiego przy wyjeździe na Głogów i omijając działki łączył się z drogą 323 przed Stara Górą”.
Po tych wypowiedziach rozgorzała gorąca dyskusja, która miała miejsce podczas licznych spotkań organizowanych na temat przebiegu obwodnicy dla miasta Góry. Najmocniej w dyskusje i opracowanie koncepcji przebiegu planowanej obwodnicy zaangażował się Unia Górowian.
Jej szef – Zbigniew Józefiak, opracował wówczas tzw. „wariant niebieski” przebiegu planowanej obwodnicy. Warto dodać, iż urbaniści z Wrocławia ocenili pomysł Zbigniewa Józefiaka niezwykle wysoko. Publicznie przyznali, iż „wariant niebieski” jest najbardziej optymalny dla naszego miasta i po przeanalizowaniu jego przebiegu przyjęli ok. 90% jego założeń.
Wciąż jednak nie zapadła decyzja na temat terminu budowy i przebiegu obwodnicy. A taka decyzję podjąć mógł tylko Zarząd województwa a za nim Sejmik Dolnośląski. Decyzja dotycząca budowy obwodnicy dla naszego miasta musi być ujęta w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym dla naszego województwa. I tego nie mogliśmy się doczekać.
Stąd też wzięło się dążenie przewodniczącego Rady Powiatu do zorganizowania spotkania z wicemarszałkiem województwa. Szło o to, by dowiedzieć się kiedy środki na budowę obwodnicy Góry zostaną zapisane w budżecie województwa.
Podczas wczorajszej dyskusji przewodniczący Zbigniew Józefiak pytał o: „perspektywę czasową budowy obwodnicy”, bo jak stwierdził: „nic o niej nie wiemy”. Pytanie to zawisło w próżni.
Dyrektor Roman Głowaczewski mówił o konsultacjach społecznych, jakie z mocy prawa, muszą poprzedzić wydanie decyzji o budowie obwodnicy. „Nie chcemy budować dróg wbrew woli ludzi. To mieszkańcy muszą być zadowoleni, bo dla nich te drogi są budowane”. Szef DSDiK przypomniał również, że inwestycja w Ciechanowie jest: „mostem do lepszego życia”.
Swoje zadowolenie z przebudowy dróg na terenie gminy Jemielno wyraził wójt Czesław Połczyk: „Cieszę się, że na terenie naszej gminy przyjęto takie a nie inne rozwiązania, bo są one najlepsze z możliwych”.
Głos zabrała burmistrz Irena Krzyszkiewicz, która stwierdziła, iż należy zapomnieć o ruchu tirów na ulicy Starogórskiej, gdzie: „dwa tiry się na pewno nie zmieszczą” a ponadto: „jest tam stara zabudowa, która nie wytrzyma drgań związanych z przejazdem tak ciężkich samochodów”. Wyraziła przy tym zaniepokojenie, iż termin oddania mostu do użytku zbliża się nieuchronnie a decyzja w sprawie obwodnicy jeszcze nie zapadła.
Następnie szefowa gminy przypomniała ideę „małej obwodnicy”, o której mówiono tak dużo w 2009 roku. Burmistrz Irena Krzyszkiewicz oszacowała koszt budowy „małej obwodnicy” na kwotę ok. 3 do 4 mln zł. Zapewniła równocześnie, iż można te inwestycję wykonać już w 2012 roku, czyli w tym samym, gdy most w Ciechanowie zostanie oddany do użytku.
Dyrektor Roman Głowaczewski podzielił zaniepokojenie burmistrzyni zaistniałą sytuacją. Stwierdził, że najtrudniejszy fragment do rozwiązania stanowi przejazd przez Górę. Zgodził się, że jakimś rozwiązaniem tymczasowym może być proponowana przez burmistrz Irenę Krzyszkiewicz „mała obwodnica”. „Obwodnica Góry od razu się nie zbuduje” – powiedział dyrektor DSDiK – „bo na to trzeba czasu”.
Przewodniczący Rady Powiatu stwierdził, iż takie: „czasowe działanie wchodzi w grę”. Jednocześnie przedstawił taką alternatywę: „Co by było, gdyby Górę zamknąć dla ruchu ciężkich pojazdów na okres do zbudowania obwodnicy?”
Dyrektor Roman Głowaczewski głośno obliczył, iż potrzeba jest dwóch lat, by stworzyć dokumentację na budowę obwodnicy oraz kolejnego roku, by tę inwestycję zrealizować. Razem więc daje to 3 lata. Na tak długi okres czasu nie możemy sobie pozwolić, bo nie po to budowano most.
Zbigniew Józefiak stwierdził, iż: „Ze zgrozą patrzymy na najbliższe lata. Obwodnica jest nam niezbędna”.
Radny Grzegorz Aleksander Trojanek wyraził swoja obawę co do powstanie w przyszłości obwodnicy z prawdziwego zdarzenia: „Jest obawa, bo jak uczy historia, prowizorki są u nas najtrwalsze”.
Rady Władysław Stanisławski przypomniał mało znaną historię, jak to sami sobie zaszkodziliśmy ok. 30 lat temu. Wówczas to istniał pomysł, by obwodnica Góry biegła w miejscu gdzie obecnie znajduje się ulica Reja w kierunku na Starą Górę. Nie było tam wówczas budownictwa jednorodzinnego. Ówczesne władze zmieniły jednak plan zagospodarowania przestrzennego i pozwoliły na zabudowę w tym terenie. W ten sposób sami sobie zaszkodziliśmy. Radny Władysław Stanisławski wyraził również swoje przekonanie, iż puszczenie ciężkiego ruchu przez ulicę Starogórską sprawi, iż: „ulica ta przestanie wkrótce istnieć”.
Zbigniew Józefiak pytał dyrektora DSDiK o termin wpisania obwodnicy Góry do planu przestrzennego województwa. Tu również nie uzyskał satysfakcjonującej odpowiedzi.
Wygląda więc na to, iż historia zatoczyła pełne koło i powróciliśmy z obwodnicą do punktu wyjścia. Na niespełna na rok przed uruchomieniem ruchu przez most w Ciechanowie nie mamy obwodnicy. Możemy ja mieć – najwcześniej! – za 4 lata, czyli w roku 2015. Tego ulica Starogórska nie wytrzyma.
Powstaje też pytanie o Starą Górę. Mieszkańcy tej miejscowości wyrazili swoja najgłębszą dezaprobatę dla pomysłu puszczenia przez ich miejscowość ruchu ciężkich pojazdów. Władze wojewódzkie jakby bagatelizują niezadowolenie mieszkańców Starej Góry, co może je drogo kosztować. Stara Góra to miejscowość dobrze zorganizowana i należy się liczyć z jej zdaniem. Chwilą prawdy mogą okazać się konsultacje społeczne.
Wydaje się jednak pewne, że w tej chwili stanęliśmy „pod ścianą”. Mamy obiecaną obwodnicę, ale zbyt późno w stosunku do naszych potrzeb i zagrożenia, jakie dla Starej Góry i części Góry będzie niósł wzmożony ruch samochodowy.
Alternatywą, ale na krótki okres czasu, jest budowa prowizorki, czyli „małej obwodnicy”. Tak naprawdę burmistrz Irena Krzyszkiewicz nie ma innego wyjścia z sytuacji, w jakiej postawił ją samorząd wojewódzki. Władza ponownie pozostawiła nas samym sobie z problemem, którego perspektywiczne i satysfakcjonujące na lata rozwiązanie przerasta nasze możliwości.
Część radnych obawia się, że po wybudowaniu „małej obwodnicy” władza wojewódzka zapomni o budowie obwodnicy z prawdziwego zdarzenia, bo będzie miała inne priorytety. A nam przyjdzie męczyć się codziennie, przez lata, z niechcianą przez nikogo prowizorką.
Trzeba jednak przyznać, iż wśród radnych pojawił się nowy pomysł. Gdy spojrzą Państwo na mapę zobaczą „wariant niebieski”. Jeżeli nie można zrealizować całego „wariantu niebieskiego” można by pomyśleć o realizacji jego części. Mowa tu o odcinku łączącym drogi wojewódzkie 333 z 334. To w pierwszym etapie. Takie rozwiązanie ma ten plus, że ruch samochodowy omija Starą Górę, która nie da się rozjeździć.
Teraz głównym problemem jest czas, a tak naprawdę jego brak. Wątpię czy gmina zdąży zbudować „małą obwodnicę” i oddać ją do użytku w maju 2012 roku. Procedury są czasochłonne i żmudne. I rzeczywiście aż strach pomyśleć o tirach masakrujących Starą Górę i ulice Starogórską. To sen z kategorii tych najbardziej czarnych.
Starania o przybycie na obrady Rady Powiatu przedstawicieli samorządu wojewódzkiego trwały od około dwóch miesięcy. Inicjatorem zaproszenia władz samorządu wojewódzkiego był przewodniczący Rady Powiatu – Zbigniew Józefiak.
Według wcześniejszych uzgodnień na sali obrad pojawić się miał również wicemarszałek województwa dolnośląskiego odpowiedzialny za infrastrukturę – Jerzy Łużniak. Okazało się jednak, iż nie przybędzie on na spotkanie, gdyż musiał pilnie wyjechać do Krakowa w sprawach związanych z kolejową spółką Przewozy Regionalne. Tak tłumaczył wicemarszałka dyrektor Roman Głowaczewski. Przewodniczący Rady skomentował żartobliwie nieobecność wicemarszałka słowami: „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa” i dodał: „oczywiście stolicy Dolnego Śląska”. Zbigniew Józefiak wyraził tez nadzieję, iż dyrektor Roman Głowaczewski w pełni zrekompensuje radnym nieobecność wicemarszałka.
Dyrektor Roman Głowaczowski przypomniał, iż budowany w Ciechanowie most kosztował będzie 74 mln zł z czego ok. 31 mln wyłożyła na jego budowę UE. Środki na dokończenie budowy mostu są w pełnio zapewnione i nie ma powodu do obaw o zakończenie tej niezwykle dla nas istotnej inwestycji. Oddanie mostu do eksploatacji nastąpi w maju 2012 roku.
Szef DSDiK przyznał, iż nastąpiło opóźnieni e realizacji tej inwestycji, ale na przeszkodzie stanęły wysokie stany wód utrzymujące się na Odrze, które uniemożliwiły wykonawcy usypanie wyspy w nurcie rzeki w celu posadowienia filarów mostowych. Most buduje w pełni polska firma Mosty – Łódź. Jak powiedział dyrektor DSDIK jest to już jedyna firma z całkowicie polskim kapitałem działająca na terenie naszego kraju. Rynek zdominowały bowiem konsorcja i firmy ponadnarodowe.
Następnie dyrektor Roman Głowaczewski omówił prace nad drogami dojazdowymi do mosty w Ciechanowie. Na terenie naszego powiatu DSDiK wytypowała 15 km dróg, które należało przebudować w związku z budową mostu.
Już wykonano odcinek Luboszyce – Stara Góra o długości ok. 7,5 km. Odbyło się to kosztem ok. 11 mln zł.
Trwają prace projektowe przy obejściu odcinka Irządze – Luboszyce o długości ok. 2 km. Tak samo dzieje się w przypadku drogi Kietlów – Osetno. Tu planowana jest budowa obejścia Osetna o długości 800 m.
W Starej Górze planowana jest przebudowa drogi polegająca m.in. na korekcie łuków oraz budowa chodników.
W końcu dyrektor Roman Głowaczewski przeszedł do tematu, który dla mieszkańców Starej Góry i górowian mieszkających przy ulicy Starogórskiej jest najważniejszy – budowy obwodnicy Góry biegnącej z południa na północ.
DSDiK we Wrocławiu ogłosiła przetarg na wykonanie dokumentacji technicznej obwodnicy dla miasta Góry. Nastąpiło to w maju. Rozstrzygnięcie przetargu ma nastąpić w lipcu br. Czas na wykonanie tej dokumentacji określiła DSDiK na okres 2 lat. Tak więc śmiało można powiedzieć, że na pewno nie doczekamy się obwodnicy przed uruchomieniem ruchu na moście w Ciechanowie, co ma nastąpić w maju 2012 roku.
Wiadomym jest również to, iż na wzmożony ruch nie godzą się mieszkańcy Starej Góry, którzy w roku 2009 wystosowali w tej sprawie petycję do władz wojewódzkich podpisana przez ok. 300 osób.
W bardzo złej sytuacji znaleźliby się mieszkańcy ulicy Starogórskiej, gdyby tamtędy miał dobywać się ruch tirów. Domy stające przy tej ulicy mają po kilkadziesiąt lat i wkrótce zamieniłyby się w ruiny.
Te dwa problemy znane są do dawna. Przypomnieć należy, że w 2008 roku ówczesny komisarz Piotr Wołowicz tak na łamach „Panoramy Leszczyńskiej” komentował fakt budowy mostu w Ciechanowie i rodzących się w związku z tym problemów:
„Niestety, nasze miasto, a częściowo także gmina, nie są na to przygotowane. Będą poważne problemy z drożnością. Dlatego konieczna jest budowa obwodnicy. Sami nie udźwigniemy finansowo tej inwestycji. Zwróciliśmy się więc do Urzędu Marszałkowskiego”. (PL z 3.03.2008 r).
Równocześnie ówczesny komisarz zapewniał Czytelników:
„W miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego mamy już zarysowaną pewną wizję. Dziś jednak trudno powiedzieć czy obwodnica będzie tak wyglądać”.
Rok później w „Panoramie Leszczyńskiej” (27.03.2009 r.) można było przeczytać informację o proponowanym przez władze Góry rozwiązaniu. Wiceburmistrz Piotr Wołowicz roztaczał przed Czytelnikami taką oto wizję:
„Będzie to droga łącząca trasy wojewódzkie, omijająca centrum Góry i najbardziej ruchliwe i wąskie ulice jak ulica Starogórska i Głogowska. W pierwszym etapie ma powstać część drogi od ulicy os. Kazimierza Wielkiego do ulicy Starogórskiej, a kończyć się przed Stara Górą, tj. ok. 1,2 km”.
Dzień później na łamach „Panoramy Leszczyńskiej” głos w tej sprawie zabiera burmistrz Irena Krzyszkiewicz, która mówi:
„Dzięki małej obwodnicy samochody jadące w stronę mostu w Ciechanowie omijałyby ścisłe centrum miasta, czyli ulicę Głogowską i Starogórską”.(…) Pierwszy etap będzie rozpoczynał budowę drogi od osiedla K. Wielkiego przy wyjeździe na Głogów i omijając działki łączył się z drogą 323 przed Stara Górą”.
Po tych wypowiedziach rozgorzała gorąca dyskusja, która miała miejsce podczas licznych spotkań organizowanych na temat przebiegu obwodnicy dla miasta Góry. Najmocniej w dyskusje i opracowanie koncepcji przebiegu planowanej obwodnicy zaangażował się Unia Górowian.
Jej szef – Zbigniew Józefiak, opracował wówczas tzw. „wariant niebieski” przebiegu planowanej obwodnicy. Warto dodać, iż urbaniści z Wrocławia ocenili pomysł Zbigniewa Józefiaka niezwykle wysoko. Publicznie przyznali, iż „wariant niebieski” jest najbardziej optymalny dla naszego miasta i po przeanalizowaniu jego przebiegu przyjęli ok. 90% jego założeń.
Wciąż jednak nie zapadła decyzja na temat terminu budowy i przebiegu obwodnicy. A taka decyzję podjąć mógł tylko Zarząd województwa a za nim Sejmik Dolnośląski. Decyzja dotycząca budowy obwodnicy dla naszego miasta musi być ujęta w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym dla naszego województwa. I tego nie mogliśmy się doczekać.
Stąd też wzięło się dążenie przewodniczącego Rady Powiatu do zorganizowania spotkania z wicemarszałkiem województwa. Szło o to, by dowiedzieć się kiedy środki na budowę obwodnicy Góry zostaną zapisane w budżecie województwa.
Podczas wczorajszej dyskusji przewodniczący Zbigniew Józefiak pytał o: „perspektywę czasową budowy obwodnicy”, bo jak stwierdził: „nic o niej nie wiemy”. Pytanie to zawisło w próżni.
Dyrektor Roman Głowaczewski mówił o konsultacjach społecznych, jakie z mocy prawa, muszą poprzedzić wydanie decyzji o budowie obwodnicy. „Nie chcemy budować dróg wbrew woli ludzi. To mieszkańcy muszą być zadowoleni, bo dla nich te drogi są budowane”. Szef DSDiK przypomniał również, że inwestycja w Ciechanowie jest: „mostem do lepszego życia”.
Swoje zadowolenie z przebudowy dróg na terenie gminy Jemielno wyraził wójt Czesław Połczyk: „Cieszę się, że na terenie naszej gminy przyjęto takie a nie inne rozwiązania, bo są one najlepsze z możliwych”.
Głos zabrała burmistrz Irena Krzyszkiewicz, która stwierdziła, iż należy zapomnieć o ruchu tirów na ulicy Starogórskiej, gdzie: „dwa tiry się na pewno nie zmieszczą” a ponadto: „jest tam stara zabudowa, która nie wytrzyma drgań związanych z przejazdem tak ciężkich samochodów”. Wyraziła przy tym zaniepokojenie, iż termin oddania mostu do użytku zbliża się nieuchronnie a decyzja w sprawie obwodnicy jeszcze nie zapadła.
Następnie szefowa gminy przypomniała ideę „małej obwodnicy”, o której mówiono tak dużo w 2009 roku. Burmistrz Irena Krzyszkiewicz oszacowała koszt budowy „małej obwodnicy” na kwotę ok. 3 do 4 mln zł. Zapewniła równocześnie, iż można te inwestycję wykonać już w 2012 roku, czyli w tym samym, gdy most w Ciechanowie zostanie oddany do użytku.
Dyrektor Roman Głowaczewski podzielił zaniepokojenie burmistrzyni zaistniałą sytuacją. Stwierdził, że najtrudniejszy fragment do rozwiązania stanowi przejazd przez Górę. Zgodził się, że jakimś rozwiązaniem tymczasowym może być proponowana przez burmistrz Irenę Krzyszkiewicz „mała obwodnica”. „Obwodnica Góry od razu się nie zbuduje” – powiedział dyrektor DSDiK – „bo na to trzeba czasu”.
Przewodniczący Rady Powiatu stwierdził, iż takie: „czasowe działanie wchodzi w grę”. Jednocześnie przedstawił taką alternatywę: „Co by było, gdyby Górę zamknąć dla ruchu ciężkich pojazdów na okres do zbudowania obwodnicy?”
Dyrektor Roman Głowaczewski głośno obliczył, iż potrzeba jest dwóch lat, by stworzyć dokumentację na budowę obwodnicy oraz kolejnego roku, by tę inwestycję zrealizować. Razem więc daje to 3 lata. Na tak długi okres czasu nie możemy sobie pozwolić, bo nie po to budowano most.
Zbigniew Józefiak stwierdził, iż: „Ze zgrozą patrzymy na najbliższe lata. Obwodnica jest nam niezbędna”.
Radny Grzegorz Aleksander Trojanek wyraził swoja obawę co do powstanie w przyszłości obwodnicy z prawdziwego zdarzenia: „Jest obawa, bo jak uczy historia, prowizorki są u nas najtrwalsze”.
Rady Władysław Stanisławski przypomniał mało znaną historię, jak to sami sobie zaszkodziliśmy ok. 30 lat temu. Wówczas to istniał pomysł, by obwodnica Góry biegła w miejscu gdzie obecnie znajduje się ulica Reja w kierunku na Starą Górę. Nie było tam wówczas budownictwa jednorodzinnego. Ówczesne władze zmieniły jednak plan zagospodarowania przestrzennego i pozwoliły na zabudowę w tym terenie. W ten sposób sami sobie zaszkodziliśmy. Radny Władysław Stanisławski wyraził również swoje przekonanie, iż puszczenie ciężkiego ruchu przez ulicę Starogórską sprawi, iż: „ulica ta przestanie wkrótce istnieć”.
Zbigniew Józefiak pytał dyrektora DSDiK o termin wpisania obwodnicy Góry do planu przestrzennego województwa. Tu również nie uzyskał satysfakcjonującej odpowiedzi.
Wygląda więc na to, iż historia zatoczyła pełne koło i powróciliśmy z obwodnicą do punktu wyjścia. Na niespełna na rok przed uruchomieniem ruchu przez most w Ciechanowie nie mamy obwodnicy. Możemy ja mieć – najwcześniej! – za 4 lata, czyli w roku 2015. Tego ulica Starogórska nie wytrzyma.
Powstaje też pytanie o Starą Górę. Mieszkańcy tej miejscowości wyrazili swoja najgłębszą dezaprobatę dla pomysłu puszczenia przez ich miejscowość ruchu ciężkich pojazdów. Władze wojewódzkie jakby bagatelizują niezadowolenie mieszkańców Starej Góry, co może je drogo kosztować. Stara Góra to miejscowość dobrze zorganizowana i należy się liczyć z jej zdaniem. Chwilą prawdy mogą okazać się konsultacje społeczne.
Wydaje się jednak pewne, że w tej chwili stanęliśmy „pod ścianą”. Mamy obiecaną obwodnicę, ale zbyt późno w stosunku do naszych potrzeb i zagrożenia, jakie dla Starej Góry i części Góry będzie niósł wzmożony ruch samochodowy.
Alternatywą, ale na krótki okres czasu, jest budowa prowizorki, czyli „małej obwodnicy”. Tak naprawdę burmistrz Irena Krzyszkiewicz nie ma innego wyjścia z sytuacji, w jakiej postawił ją samorząd wojewódzki. Władza ponownie pozostawiła nas samym sobie z problemem, którego perspektywiczne i satysfakcjonujące na lata rozwiązanie przerasta nasze możliwości.
Część radnych obawia się, że po wybudowaniu „małej obwodnicy” władza wojewódzka zapomni o budowie obwodnicy z prawdziwego zdarzenia, bo będzie miała inne priorytety. A nam przyjdzie męczyć się codziennie, przez lata, z niechcianą przez nikogo prowizorką.
Trzeba jednak przyznać, iż wśród radnych pojawił się nowy pomysł. Gdy spojrzą Państwo na mapę zobaczą „wariant niebieski”. Jeżeli nie można zrealizować całego „wariantu niebieskiego” można by pomyśleć o realizacji jego części. Mowa tu o odcinku łączącym drogi wojewódzkie 333 z 334. To w pierwszym etapie. Takie rozwiązanie ma ten plus, że ruch samochodowy omija Starą Górę, która nie da się rozjeździć.
Teraz głównym problemem jest czas, a tak naprawdę jego brak. Wątpię czy gmina zdąży zbudować „małą obwodnicę” i oddać ją do użytku w maju 2012 roku. Procedury są czasochłonne i żmudne. I rzeczywiście aż strach pomyśleć o tirach masakrujących Starą Górę i ulice Starogórską. To sen z kategorii tych najbardziej czarnych.
piątek, 24 czerwca 2011
Średnia prowincjonalna
Wyniki egzaminów gimnazjalnych są nieco lepsze od sprawdzianu szóstoklasistów. Też nie powalają na kolana, ale nie są tak tragiczne jak w przypadku podstawówek.
Egzamin gimnazjalny dla uczniów klas trzecich składał się z trzech części:
- humanistycznej (czytanie i odbiór tekstów kultury, tworzenie własnego tekstu).
- matematyczno-przyrodniczej (umiejętne stosowanie terminów, pojęć i procedur z zakresu przedmiotów matematyczno – przyrodniczych niezbędnych w praktyce życiowej i dalszym kształceniu, wyszukiwanie i stosowanie informacji, wskazywanie i opisywanie faktów, związków i zależności w szczególności przyczynowo-skutkowych, funkcjonalnych, przestrzennych i czasowych, stosowanie zintegrowanej wiedzy i umiejętności do rozwiązywania problemów).
- językowa (odbiór tekstu słuchanego, czytanego i reagowanie językowe).
Za odpowiedzi na każdą z części egzaminu gimnazjalista mógł otrzymać maksymalnie 50 punktów.
Poniżej mają Państwo zestawienie uzyskanych przez gimnazja z terenu powiatu górowskiego średniego wyniku wraz z porównaniem ich do średniej krajowej i wojewódzkiej.
Łatwo więc zauważyć, iż na tle średniej wojewódzkiej i krajowej egzamin gimnazjalny wypadł w gimnazjach na terenie naszego powiatu dość słabo. We wszystkich czterech obszarach egzaminu zbiorczy wynik uzyskany przez gimnazja z terenu naszego powiatu jest niższy tak od średniej wojewódzkiej, jak i krajowej.
Pocieszać się jednak można – chociaż absolutnie nie należy – iż wyniku egzaminu gimnazjalnego w skali powiatów naszego województwa wypadły średnio. Pamiętajmy jednak, iż jest to skala wojewódzka i wieszczenie sukcesu w takim rankingu miałoby posmak leczenia kompleksu prowincjonalności.
Dla sprawiedliwości odnotować należy, że w części humanistycznej, na tle naszego województwa, nasi gimnazjaliści zajmują 10 miejsce (wraz z powiatem kłodzkim) pośród 26 powiatów.
Średnia uzyskana z części matematyczno – przyrodniczej (22,4 pkt.) pozwoliła wśród 26 powiatów naszego województwa zając wraz z powiatem wołowskim miejsce 11.
Średni wynik z języka angielskiego (26,5 pkt.) uplasował nasz powiat (wraz z powiatem średzkim)na 15 miejscu.
Osiągnięta średnia z języka niemieckiego (27,63 pkt.) dała naszym gimnazjom 25 miejsce, przedostatnie miejsce. Tu byliśmy lepsi jedynie od powiatu wołowskiego.
Jak więc widać powodów do radości również nie powinno być z okazji ogłoszenia wyników egzaminu gimnazjalnego. W skali powiatu jest niedobrze. Okręgowa Komisja Egzaminacyjna we Wrocławiu również w tym przypadku nie zamieściła wykazu szkół wraz z osiągniętymi przez nie wynikami. W ten sposób biurokraci oświatowi wkładają do jednego kosza szkoły i nauczycieli rzetelnie uczących oraz szkoły udające, że uczą i byle jakich nauczycieli. Myślą chyba, że w ten sposób podejrzenia co do podejrzanej jakości kształcenia w poszczególnych gimnazjach rozłożą się po równo na wszystkie placówki. Gimnazja też nie kwapią się, by uczniów i rodziców oświecić w sprawie jakości oferowanego kształcenia.
Reasumując – wygląda na to, że gimnazja z terenu naszego powiatu również nie mają się czym chwalić. Wynika z tego tgeż i to, że wszystkie nasze gimnazja uczą poniżej średniej krajowej i wojewódzkiej. Uczą na poziomie prowincjonalnym?
Egzamin gimnazjalny dla uczniów klas trzecich składał się z trzech części:
- humanistycznej (czytanie i odbiór tekstów kultury, tworzenie własnego tekstu).
- matematyczno-przyrodniczej (umiejętne stosowanie terminów, pojęć i procedur z zakresu przedmiotów matematyczno – przyrodniczych niezbędnych w praktyce życiowej i dalszym kształceniu, wyszukiwanie i stosowanie informacji, wskazywanie i opisywanie faktów, związków i zależności w szczególności przyczynowo-skutkowych, funkcjonalnych, przestrzennych i czasowych, stosowanie zintegrowanej wiedzy i umiejętności do rozwiązywania problemów).
- językowa (odbiór tekstu słuchanego, czytanego i reagowanie językowe).
Za odpowiedzi na każdą z części egzaminu gimnazjalista mógł otrzymać maksymalnie 50 punktów.
Poniżej mają Państwo zestawienie uzyskanych przez gimnazja z terenu powiatu górowskiego średniego wyniku wraz z porównaniem ich do średniej krajowej i wojewódzkiej.
Łatwo więc zauważyć, iż na tle średniej wojewódzkiej i krajowej egzamin gimnazjalny wypadł w gimnazjach na terenie naszego powiatu dość słabo. We wszystkich czterech obszarach egzaminu zbiorczy wynik uzyskany przez gimnazja z terenu naszego powiatu jest niższy tak od średniej wojewódzkiej, jak i krajowej.
Pocieszać się jednak można – chociaż absolutnie nie należy – iż wyniku egzaminu gimnazjalnego w skali powiatów naszego województwa wypadły średnio. Pamiętajmy jednak, iż jest to skala wojewódzka i wieszczenie sukcesu w takim rankingu miałoby posmak leczenia kompleksu prowincjonalności.
Dla sprawiedliwości odnotować należy, że w części humanistycznej, na tle naszego województwa, nasi gimnazjaliści zajmują 10 miejsce (wraz z powiatem kłodzkim) pośród 26 powiatów.
Średnia uzyskana z części matematyczno – przyrodniczej (22,4 pkt.) pozwoliła wśród 26 powiatów naszego województwa zając wraz z powiatem wołowskim miejsce 11.
Średni wynik z języka angielskiego (26,5 pkt.) uplasował nasz powiat (wraz z powiatem średzkim)na 15 miejscu.
Osiągnięta średnia z języka niemieckiego (27,63 pkt.) dała naszym gimnazjom 25 miejsce, przedostatnie miejsce. Tu byliśmy lepsi jedynie od powiatu wołowskiego.
Jak więc widać powodów do radości również nie powinno być z okazji ogłoszenia wyników egzaminu gimnazjalnego. W skali powiatu jest niedobrze. Okręgowa Komisja Egzaminacyjna we Wrocławiu również w tym przypadku nie zamieściła wykazu szkół wraz z osiągniętymi przez nie wynikami. W ten sposób biurokraci oświatowi wkładają do jednego kosza szkoły i nauczycieli rzetelnie uczących oraz szkoły udające, że uczą i byle jakich nauczycieli. Myślą chyba, że w ten sposób podejrzenia co do podejrzanej jakości kształcenia w poszczególnych gimnazjach rozłożą się po równo na wszystkie placówki. Gimnazja też nie kwapią się, by uczniów i rodziców oświecić w sprawie jakości oferowanego kształcenia.
Reasumując – wygląda na to, że gimnazja z terenu naszego powiatu również nie mają się czym chwalić. Wynika z tego tgeż i to, że wszystkie nasze gimnazja uczą poniżej średniej krajowej i wojewódzkiej. Uczą na poziomie prowincjonalnym?
środa, 22 czerwca 2011
Komisja szczerości
Wczoraj (21 czerwca) odbyło się posiedzenie Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej Rady Powiatu w Górze. Komisja liczy 5 członków, ale obecnych podczas wczorajszych obrad było jedynie trzech: przewodniczący komisji – Edward Szendryk, wiceprzewodniczący – Jan Kalinowski, członek – Dariusz Wołowicz. Nieobecni – Marek Hołtra i Piotr Iskra. Posiedzeniu komisji wzięła również udział kierowniczka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie – Bożena Merta. Tematem obrad komisji były zmiany w tegorocznym budżecie powiatu górowskiego, które dotyczyły PCPR.
Posiedzenie komisji otworzył jej przewodniczący Edward Szendryk, który następnie poprosił szefową PCPR o zabranie głosu i wyjaśnienie zmian proponowanych przez jeje jednostke w budżecie.
Kierowniczka PCPR – Bożena Merta, już na wstępie powiedziała, że jest mile zaskoczona faktem, iż niespodziewanie w maju kierowana przez nią jednostką otrzymała dodatkowe środki. Od dwóch lat środki przekazywane z budżetu państwa dla PCPR były z roku na rok mniejsze. W tym roku PCPR otrzymała z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych początkowo jedynie 252 tys. zł. Było to zbyt mało w stosunku do ogromnych potrzeb PCPR. Dodatkowa transza środków przyznana w maju w wysokości 112.524 zł pozwoli na realizację wi9elu zadań, których nie można byłoby zrealizować z budżetem w poprzedniej wysokości.
Od dwóch lat PCPR nie przeznaczał środków na likwidację barier architektonicznych i technicznych dla niepełnosprawnych. Nie było na ten cel środków a to są przedsięwzięcia bardzo kosztowne.
Niejako przy okazji, szefowa PCPR wyjaśniała, iż ten punkt działalności kierowanej przez nią jednostki obrósł w wiele nieporozumień i przekłamań. Kierowniczce Bożenie Mercie chodziło o szeptana propagandę, iż PCPR „wyremontował komuś łazienkę”. Szefowa placówki wyjaśniła, iż jej jednostka nie dofinansowuje remontów łazienek, ale daje pieniądze na dofinansowanie zakupu pewnych elementów wyposażenia łazienek, które mają ułatwić życie dla osób niepełnosprawnych. Chodzi tu o zakup barierek, siedzisk, specjalnych kabin prysznicowych. Natomiast pogłoski o remoncie łazienek biorą się z tego, iż najczęściej ten, kto korzysta ze środków na zakup np. kabiny, robi przy okazji remont łazienki, ale na własny koszt.
Jak powiedziała szefowa PCPR w kwestii likwidacji barier architektonicznych i technicznych mamy zaległości, ale powstały one na skutek zmniejszających się od dwóch lat środków, które można było przeznaczyć na ten cel. W związku z otrzymaniem dodatkowych pieniędzy zaproponowała członkom komisji, by w budżecie jej jednostki przeznaczyć na rok 2011 kwotę 75.110 zł na ten cel. W PCPR rozpatrzono 27 wniosków na ten rok. Wiele z tych wniosków dotyczy dzieci z upośledzeniem.
Kierowniczka PCPR przedstawiła kolejne propozycje podziału dodatkowych środków. Na dofinansowanie zaopatrzenia w sprzęt rehabilitacyjny, przedmioty ortopedyczne i środki pomocnicze (np. pieluchomajtki) pierwotnie planowano przeznaczyć 90.175 zł. Szefowa PCPR prosiła radnych, by kwotę tę zwiększyć o 41.960 zł. Potrzeby są tu również ogromne. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak wielu ludzi w naszym powiecie zły los unieruchomił w łóżkach z powodu przewlekłych chorób. Ludzie ci potrzebują cewników, materacy przeciwodleżeniowych, pieluchomajtek.
Spora grupa niepełnosprawnych nie ma możliwości swobodnego poruszania się nawet po własnym mieszkaniu. By ich domu nie zamieniać w więzienie trzeba dofinansować im zakup podnośniki i schodołazy. Lepiej dla ich zdrowia jest, gdy będą mogli opuścić mieszkanie i przebywać wśród ludzi. Izolacja pogarsza nie tylko ich stan zdrowia fizycznego, ale przede wszystkim negatywnie wpływa na psychikę.
PCPR prowadzi również wypożyczalnię sprzętu dla niepełnosprawnych. Bożena Merta podkreśliła, iż to przedsięwzięcie zainicjował jej poprzednik – Piotr Grochowiak a ona je tylko kontynuuje. PCPR stara się o sprzęt dla niepełnosprawnych od różnych instytucji, które nim handlują. Często udaje się pozyskać taki sprzęt nieodpłatnie. Kierowniczka PCPR podkreślała również dobrą wolę wielu ludzi, którzy przekazują sprzęt będący w ich posiadaniu, bo z różnych względów nie jest on im już potrzebny.
Z ust Bożeny Merty padł przykład dofinansowania zakupu aparatu słuchowego. Takie dofinansowanie należy się osobom dotkniętym wadą słuchu raz na 5 lat, bo tyle to urządzenie może działać w miarę sprawnie.
Kierowniczka PCPR zwróciła się do członków komisji o zaakceptowanie zmniejszenia środków przeznaczonych na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych i ich opiekunów. Zakładana w budżecie kwota wydatków na ten cel wynosi, po proponowanej zmianie, 122.000 zł. Jak poinformowała zebranych kierowniczka PCPR w przypadku turnusów rehabilitacyjnych wprowadzono zasadę, iż można z nich skorzystać raz na dwa lata.
Radni w glosowaniu trzema głosami za przyjęli propozycje dotyczące zmian w przeznaczeniu środków z PEFRON w budżecie PCPR.
W drugiej części obrad komisji kierowniczka Bożena Merta przedstawiła funkcjonowanie PCPR i problemy z jakimi ta instytucja się boryka.
W PCPR zatrudnionych jest 10 osób. Wszyscy pracownicy są kobietami. Ogólnie mówiąc PCPR zajmuje się szeroko pojętą rehabilitacją społeczna i integracja osób mających status niepełnosprawnych.
Bardzo ważną dziedzina działalności tej jednostki jest funkcjonowanie przy niej Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności. Nasz powiat jest jednym z nielicznych, które na swoim terenie mają taki twór. Mieszkańcy wielu powiatów muszą pokonywać duże odległości, by stanąć przez Zespołem.
W dalszej części obrad komisji zrobiło się bardzo smutno. Kierowniczka PCPR zaczęła mówić o sprawach trudnych i bolesnych, które występują na terenie naszego powiatu w ogromnej skali.
Z czwartku na piątek w ubiegłym tygodniu szefowa PCPR zmuszona została do odebrania pijanym w sztok rodzicom (matka 3 promile alkoholu we krwi) 3 dzieci, w tym 2 miesięcznego niemowlęcia.
Problemem w tym momencie stało się znalezienie miejsca dla tych dzieci. Na terenie naszego powiatu funkcjonują 3 rodziny zastępcze, ale mają one już komplet dzieci. Pomimo tego ludzie wielkiego serca i ogromnej dobrej woli zgodzili się na przyjęcie zabranych moczymordom dzieci.
W placówkach opiekuńczych przebywa w chwili obecnej ponad 100 dzieciaków z terenu naszego powiatu. Bożena Merta:
„Szerzy się ogromna patologia. Pomimo naszej pracy nie udaje się nam zmniejszyć jej rozmiarów. Mamy przypadki porzucenia dzieci, zrzeczenia się praw rodzicielskich, eurosieroctwa. Dominują jednak zdarzenia związane z nadużywaniem alkoholu przez rodziców”.
Trzeba pamiętać o tym, iż z budżetu powiatu wydawane są ogromne środki na utrzymanie dzieci odebrane rodzicom. Na 2011 rok zaplanowano na ten cel nieomal 1 mln zł. Trudno jednak oszacować czy ta kwota wystarczy, bo kto przewidzi ilu rodzicom odbije?
Innym brzydkim problemem jest przemoc w rodzinie. Bożena Merta:
„Ogromny problem. Dotyczy on nie tylko rodzin uznanych za patologiczne. Spotykamy się z nim również w rodzinach dobrze sytuowanych pod względem materialnym. Często osoby te mają wykształcenie wyższe. Spotykamy wśród nich także osoby publiczne, które ze względu na swój wysoki status społeczny nie chcą, by sprawa miała finał w sądzie. My i tak informujemy sąd o wypadkach przemocy w takich rodzinach. Rocznie PCPR odnotowuje ok. 250 zgłoszeń o występowaniu przemocy w rodzinie”.
Następnie kierowniczka PCPR powróciła do problemu rodzin zastępczych, których na terenie naszego powiatu jest zbyt mało w stosunku do potrzeb. Opowiedziała o tym, jak zrobiła akcję zachęcającą do zakładania tego typu rodzin. Powiadomiła PUP, rozwieszone zostały ogłoszenia. Zwróciła się nawet do księży, by ci odczytali z ambon zachętę do tworzenia rodzin zastępczych. Efekt? Żaden!
„Coś jest nie tak z tym naszym bezrobociem” – powiedziała szefowa PCPR. „W rejestrach bezrobotnych PUP figurują bezrobotni nauczyciele, pedagodzy, ale żaden z nich nie zgłosił się z chęcią podjęcia tej pracy. Bo to jest praca, za którą się płaci. I to nie są wcale małe pieniądze”.
W tym miejscu zwróciłem kierowniczce uwagę, iż jej oczekiwania co do pedagogów i nauczycieli są nieuzasadnione. W rodzinach zastępczych nie obowiązuje Karta Nauczyciela, nie ma tygodniowego pensum pracy w wysokości 18 godzin po 45 minut jedna, nie ma wakacji, ferii, wolnych sobót i niedziel, nie ma urlopu na poratowanie zdrowia, nadgodzin i wielu innych bonusów, które się nauczycielom jak najbardziej należą w świetle fantastycznych wyników sprawdzianu szóstoklasistów w roku 2011.
Członkowie komisji ponarzekali jeszcze na system świadczeń społecznych dla bezrobotnych, który utrwala korzystających z niego, iż wszystko im się należy. Sporo mówiono o przestępczości. W tym miejscu błysnął Edward Szendryk, który stwierdził, że:
„Edukacja w szkole żadna. Kościół też dzieci i młodzieży nie wychowuje. Jak w domu dziecko się nie nauczy, to już nigdzie nikt niczego dziecka nie nauczy”.
I tu się zgadzam z mówcą. Edward Szendryk podawał również przykłady powstawania całych linii przestępczych w niektórych rodzinach: „ojciec siedział i dwaj synowie już też zdążyli poznać więzienie”. Mówiono też o przerażającym poziomie bezrobocia na naszym, z którym nikt nie potrafi nic zrobić. W tym widziano przyczynę ogromnej skali patologii występującej w tak drastycznie dużych rozmiarach na naszym terenie.
Było to bardzo pouczające posiedzenie komisji, bo dotyczyło problemów realnych, rzeczywistych, które można zaobserwować, gdy chce się je dostrzec. To ta czarna strona życia, o której się nie mówi głośno, podczas sesji. Nie opisuje się też jej w prasie, lokalnych mediach. Chyba, że mąż dźgnie zonę nożem, a wtedy to jest temat. To jest ta strona życia, której decydenci - syci, zadowoleni i szczęśliwi nie dostrzegają. A ta rzeczywistość, to ogromną krzywda dzieci, łzy, złe dzieciństwo, głód i poniewierka. To boli, ale niestety nie wszystkich.
Punktowy łomot
Pamiętacie Państwo, jak rzucono medialny kawałek mięsa w sprawie odwołania do NFZ z okazji utraty kontraktu na pogotowie? Pamiętacie! Wszystkie świece z kandelabru powiatowego miały coś na ten temat do powiedzenia. Jeden przez drugiego pchał się, by zaistnieć w mediach.
A czy teraz słyszycie coś Państwo na temat losów tego odwołania? Nie słyszycie nic, w myśl hasła: "Ciszej nad tą trumną!” Dostojne gromnice zgasły na wietrze decyzji NFZ i przestały świecić światłem migotliwym, ale jednak dość ponurym.
Odwołanie padło. Przy okazji niejako dowiedzieć się jednak można, jak żenująco niską ocenę punktową uzyskała złożona przez nas oferta.
Przerżnęliśmy kontrakt na pogotowie w złym i żenującym stylu. Konkurent, Nasz Szpital, uzyskał w postępowaniu konkursowym 158,000 pkt. Naszą ofertę wyceniono na 121,723 pkt. Różnica wynosi więc aż 36,277 pkt.
A pamiętam, jak prezes spółki Piotr Rykowski mydlił wszystkim obecnym podczas ostatniej sesji radnym, iż przegraliśmy, bo nie mieliśmy jakiegoś tam certyfikatu ISO oraz, że działały wraże siły zainteresowane upadkiem górowskiego szpitala. Jeszcze wcześniej starosta Piotr Wołowicz opowiadał jakieś dyrdymały w tym samym stylu.
Proszę zwrócić uwagę, że NFZ kompletnie zlekceważył podejrzenia, które pod adresem konkurenta wysuwał prezes Rykowski. Takie opowieści bardzo dziwnej treści są dobre, ale dla naiwnych z pierwszej łapanki.
A prawda jest okrutna. Przegraliśmy, bo nasza oferta była znacznie gorsza niż wschowskiej konkurencji.
Ale u nas, zgodnie odwieczną zasadą, iż mleko kiśnie nie z powodu starości, ale od tego, iż sikają do niego krasnoludki, udaje się, że wszystko jest jak najbardziej w porządku, my święci a inni, to świnie.
Idzie mi tu o winnego/winnych utraty kontraktu na ratownictwo medyczna. Bo zgodnie ze wspomnianą wyżej zasadą w jednostkach podległych starostwu nigdy nie ma winnych. Są przyczyny obiektywne, subiektywne, zbieg nieprzewidzianych zdarzeń i dozgonne kumplostwo, które nakazuje wybaczać wszystko. A w pierwszym rzędzie głupotę i niekompetencję.
Podczas wczorajszego posiedzenia Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej członek tej komisji – radny Jan Kalinowski powiedział:
„Chciałbym przedyskutować jedną sprawę. Straciliśmy kontrakt na pogotowie. Kto personalnie odpowiada za jego utratę? Czy już to ustalono? Zbliża się wrzesień i czas konkursów na kolejne kontrakty.
Wracając do pogotowia. Już marcu pracownicy pogotowia słyszeli, że nie będziemy się o ten kontrakt starali. To są jakieś dziwne historie z tymi opowieściami, że pracownicy tak chętnie idą do pracy we Wschowie. Dziwne, bo oni po przejściu do Wschowy dostaną mniej pieniędzy. I oni o tym wiedzą”.
W tym momencie przewodniczący komisji Edward Szendryk zadał radnemu Janowi Kalinowskiemu pytanie dotyczące adresata pytania.
Radny Jan Kalinowski odpowiedział:
„Do Zarządu. Oni już chyba doszli do tego kto jest winien”.
Obawiam się, że drogi radny Jan Kalinowski przecenia Zarząd. Zarząd, co trzeba drogiemu radnemu wytłumaczyć, nie miał czasu, by zajmować się tym złożonym i skomplikowanym zagadnieniem (korpus delicti – protokoły z posiedzeń Zarządu). I nie się co oburzać, proszę Państwa, na taką pasywną postawę Zarządu! A gdyby tak się wydało kto jest winien? Trzeba byłoby ukarać! I politykę miłości szlag by trafił! A tak polityka miłości kwitnie, nieroby i nieudacznicy harmonijnie nadal udają, że pracują a i głowa "wadzy" nie boli przy podejmowaniu decyzji.
A radny Jan Kalinowski zburzyć chce tę harmonię z piekła rodem i winnych szukać. O nie kochany! Platforma rządzi! Nie ma dróg, autostrad, ale wzorzec nieudacznictwa minister Grabarczyk trwa! Nie ma pogotowia, ale Zarząd trwa! Bo nie o pogotowie tu chodzi, ale o trwanie tego Zarządu. Dla dobra powiatu oczywiście.
Odwiedziłem dzisiaj miejsce, gdzie prawdopodobnie od 1 lipca będzie stacjonowało wschowskie pogotowie. Zaglądnąłem przez okna i pstryknąłem kilka fotek. W środku nikogo nie było. Do rozpoczęcia działalności pozostało 8 dni. To, że tam jeszcze sporo do zrobienia, nie jest moim bólem głowy. Natomiast niepokoić może fakt, że nic nie sły6chać o tym, co my robimy, by odbić nasze pogotowie i od 1 stycznia 2012 roku ponownie mieć kontrakt.
Myślałem, że wyczytam coś na ten temat w protokołach z posiedzeń Zarządu. Złudna nadzieja. Ale, jak mawia radny Jan Kalinowski: „nadzieja umiera ostatnia”. I ma rację! Zapraszam doktorze na stypę.
W tej części budynku ma - podobno - od 1 lipca 2011 r., rozpocząć funkcjonowanie nowe pogotowie. |
wtorek, 21 czerwca 2011
Złota fucha
Średnio raz w tygodniu odbywa się posiedzenie Zarządu Powiatu, w skład którego wchodzą: starosta Piotr Wołowicz, wicestarosta Paweł Niedźwiedź oraz dwóch członków: Piotr First i Marek Hołtra.
Ciało to jest organem wykonawczym Rady Powiatu, które realizuje uchwały podejmowane przez Radę oraz posiada inicjatywę uchwałodawczą. Oprócz tego zajmuje się bieżącym załatwianiem spraw związanych z dofinansowaniem różnych imprez kulturalnych, sportowych i oświatowych.
Poprzedni Zarząd, jak Państwo pamiętają, krytykowałem bezlitośnie za lakoniczność sporządzanych z posiedzeń tego gremium protokołów. W tej kwestii nic się nie zmieniło, bo obecnie sporządzane sprawozdania z obrad Zarządu w niczym nie różnią się od tych, jakie tworzono w okresie nieszczęśliwego panowania „Bukietowej”. Miała być zmiana a następcy łatwo wpasowali się w pantofelki poprzedniczki.
Oczywiście, że nie jest winą tego kto sporządza protokół z posiedzenia, że jest on lakoniczny i niewiele wnoszący do wiedzy członków wspólnoty samorządowej o tym, co dzieje się w naszym Starostwie. Taki a nie inny skład Zarządu z góry determinuje jałową treść protokołów. Dyskusji podczas posiedzeń nie ma, sporów nie widać, burzy mózgu nie wyczujesz, pomysłów na poprawę sytuacji nie uświadczysz. Czytając protokoły ma się wrażenie jakiegoś déjà vu, które powraca niczym koszmar z kadencji 2006 – 10. Jest to uczucie dla mnie tak przygnębiające, że na wieść o posiadaniu krętka bladego popadłbym w nieopisany entuzjazm. Oczywiście, gdyby dano mi wybór.
1 czerwca odbyło się posiedzenie Zarządu. Wśród spraw mało istotnych były też i godne uwagi.
W punkcie ósmym obrad zajmowano się szpitalem. W protokole czytamy:
„Dyrektor SPZOZ w Górze w likwidacji przedłożyła sprawozdanie z realizacji działań likwidacyjnych jednostki za okres od 7.04.2011r. do dnia 13.05.2011 r.”
I na tym koniec. A gdzie sprawozdanie? Skąd Państwo mają wiedzieć, jak sprawy stoją? A na ch … Państwu to wiedzieć?! „Wadza wi" i starczy. Płacić podatki i nie mruczeć pod nosami!
A 9 grudnia 2010 roku obiecywano, że będzie inaczej, jawnie, bez tajemnic. No tak, ale to było w dniu wyborów na najwyższe stołki w Starostwie. A teraz mamy stołki obsadzone i przez 4 lata w czterech literach wyborców i własne obietnice przedwyborcze.
Podczas tegoż samego posiedzenia Zarządu zafundowano (chyba z okazji Dnia Dziecka) zaskakująca niespodziankę dla młodzieży z LO. Czytamy:
„Dyrektor LO w Górze złożyła pismo w sprawie przyznania środków na remont boiska asfaltowego położonego za budynkiem szkoły. Kosztorys wykonania remontu opiewa na kwotę ok. 60 tys. zł. W sprawie wykonania remontu wydana jest decyzja z dnia 28 lipca 2010 r., przez Doln. Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego. Termin realizacji remontu, to 15.09.2011 r. Pierwszą decyzję w sprawie remontu boiska wydano w grudniu 2008 r. Dyrektor szkoły zobowiązano do udzielenia wyjaśnień i podania przyczyn wystąpienia z przedmiotową prośbą w obecnej chwili, a nie wcześniej, pomimo posiadania decyzji DPWIS we Wrocławiu określającej ostateczny termin wykonania remontu boiska.
W budżecie powiatu górowskiego na bieżący rok nie ma wolnych środków, które można przeznaczyć na remont boiska. Poprawa funkcjonalności boiska może zostać uwzględniona przy konstrukcji budżetu powiatu na następny rok. Zarząd Powiatu w celu zachowania bezpieczeństwa uczniów zobowiązał Dyrektora szkoły do podjęcia działań w celu wyłączenia boiska z jego użytkowania”.
Jakież to miłe! Od 2008 roku wiedziano, że boisko zagraża bezpieczeństwu uczniów, ale nic w tym czasie dyrekcja LO nie zrobiła, by stan ten uległ zmianie. A Zarząd chce wyjaśnień dlaczego nic nie zrobiono. Na mój rozum sprawa wygląda tak: jak niczego się od 2008 roku się nie zrobiło, to oznacza, że i boisko, i bezpieczeństwo uczniów nie znajdowały się w centrum uwagi dyrekcji LO. A teraz Zarząd Powiatu żąda wyjaśnień dlaczego nic nie zrobiono. A wiadomo, że papier wszystko wytrzyma więc otwarto dyrekcji LO prostą i łatwą ścieżkę do wytłumaczenia się z zaniechania.
Bardzo spodobał mi się zwrot: „Zarząd Powiatu w celu zachowania bezpieczeństwa uczniów zobowiązał Dyrektora szkoły do podjęcia działań w celu wyłączenia boiska z jego użytkowania”.
Tu działania nie powinny stanowić problemu dla dyrekcji LO. Walnie się tabliczkę z odpowiednim napisem i po krzyku. Jakież to twórcze!
Ale przypomnijmy sobie sytuację z listopada ubiegłego roku, gdy to również dyrekcja LO nie stanęła na wysokości zadania (za co jej się płaci!) i młodzież siedziała w klasach podczas lekcji w czapkach, kurtkach, rękawiczkach, bo w lecie ta sama dyrekcja nie zadbała o remont c.o w szkole. A ilu uczniów było na zwolnieniach chorobowych! Później zakupiono jakieś grzejniki elektryczne, które miały ogrzewać klasy. Wówczas – już za nowego Zarządu – wobec dyrekcji nie wyciągnięto wniosków, chociaż należało, w imię szacunku dla uczniów i ich rodziców.
Ale Zarząd oddał się, jak Państwo widzą, rozważaniom natury pseudofilozoficznej. A tu nie ma co „filozofować”, bo by młodzież w LO była naprawdę bezpieczna należy odwołać dyrekcję. Z tą dyrekcją bezpiecznie czuć się nie można. A później się dziwimy, że nam absolwenci gimnazjów wędrują na naukę poza powiat.
Podczas tego posiedzenia wicestarosta Paweł Niedźwiedź poinformował o wynikach konkursu na wolne stanowiska urzędnicze w Starostwie. I tak wicestarosta stwierdził:
„Został zakończony nabór na stanowisko Dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg w Górze oraz na stanowisko naczelnika Wydziału Geodezji, Kartografii i Gospodarki Nieruchomościami W pierwszym naborze nie dokonano wyboru kandydata. W drugim naborze wybrano Pana Piotra Jankowskiego na stanowisko Naczelnika Wydziału”. Nowy szef geodezji obejmie swoją funkcję od 1 lipca 2011 roku.
Kolejne posiedzenie Zarządu miało miejsce 6 czerwca. Z ważniejszych spraw, nad którymi się pochylono (pozycja tradycyjna od czasów „Bukietowej”), to wspomożenie naszego szpitala. O problemie informował członków Zarządu skarbnik Wiesław Pospiech:
„Skarbnik Powiatu omówił uchwałę w sprawie udzielenia pożyczki krótkoterminowej Powiatowemu Centrum Opieki Zdrowotnej w Górze sp. z o.o. Udziela się pożyczki do kwoty 100.000 zł na pokrycie części zobowiązań oraz innych wydatków wg bieżących potrzeb, których nie uregulowanie zagraża zapewnieniu nieprzerwanego sprawowania opieki
zdrowotnej. Udzielona pożyczka jest nieoprocentowana, podlega zwrotowi, a ostateczne rozliczenie nastąpi do dnia 30 listopada 2011 r. Do uchwały nie wniesiono uwag”.
Proszę zwrócić uwagę na zwrot: „Do uchwały nie wniesiono uwag”. Zaprawdę, powiadam Państwu, że nie ma lepszej i bardziej popłatnej fuchy niż bycie członkiem Zarządu w obecnym rozdaniu. 1280 zł (nieopodatkowane!) miesięcznie i nawet nikt nie wymaga wnoszenia uwag.
Kolejne posiedzenie Zarządu Powiatu odbyło się 10 czerwca. Jednym z ciekawszych punktów było trzeszczenie budżetu. W sprawie tej głos zabrał skarbnik powiatu Wiesław Pospiech, który poinformował członków gremium, że:
„Skarbnik Powiatu omówił uchwałę w sprawie zmiany budżetu Powiatu Górowskiego na 2011 rok. W uchwale przenosi się planowane wydatki na kwotę 11 660zł. Członkowie Zarządu zapoznali się ze sprawozdaniami Rb 28S z jednostek organizacyjnych za 5 miesięcy br. Standardowo wykonanie budżetu winno sięgać 41%. Znaczne przekroczenie wydatków występuje w Zespole Szkół w Górze, bowiem wynosi 52%. Analiza sprawozdania skłania do podjęcia decyzji o wstrzymaniu wszelkich wydatków w tej jednostce. Przeprowadzono głosowanie za podjęciem decyzji – 3 głosy „za”. O tej decyzji należy poinformować pisemnie Dyrektor Zespołu Szkół w Górze. Dodatkowo ustalono, iż Dyrektor jednostki zobowiązana jest do przedstawienia w terminie do 30 czerwca br. planu naprawczego mającego na celu
zrównoważenie budżetu”.
Na tym samym posiedzeniu rozpatrywano wniosek gminy Góra:
„Burmistrz Góry złożyła prośbę w sprawie nieodpłatnego przekazania na rzecz gminy Góra nieruchomości zabudowanej, położonej w Górze przy ul. Kościuszki o pow.0.2162 ha stanowiącej własność Skarbu Państwa. Przedmiotowa nieruchomość miałaby być przeznaczona na potrzeby Spółki Techniki Komunalnej „Tekom” w Górze ze 100 procentowym udziałem gminy.
Starosta wyjaśnił, iż budynek stanowi własność Skarbu Państwa i do czasu zweryfikowania stanowiska Wojewody, do którego złożono wniosek w sprawie przekazania budynku dla powiatu, nie można określić naszych żadnych zamierzeń. W obecnej chwili sprawa zostaje zawieszona i taką odpowiedź należy przekazać pani burmistrz Góry.
Przewodniczący Rady Powiatu Zbigniew Józefiak wyjaśnił, iż powiat nie ma źródeł dochodu. Ponownie pojawia się problem konieczności opracowania inwentaryzacji nieruchomości. Niewyjaśniona jest sprawa budynku przy ul. Podwale .Należy również pamiętać, że siedziba Starostwa znajduje się w budynku stanowiącym własność gminy Góra”.
W tej sprawie w protokole jest pewne niedopowiedzenie. Przymierzano się bowiem do umieszczenia w budynku po straży pożarnej (bo o nim to mowa) naszego pogotowia ratunkowego. Obyły się nawet w tej sprawie wizje lokalne, narady, ale wszystko rozeszło się po kościach. Pomieszczenia, w których obecnie znajduje się pogotowie (na razie do 30 czerwca 2011 r.) nie spełniają norm określonych przez NFZ.
Z drugiej strony ma rację starosta Piotr Wołowicz, gdy twierdzi, że nie może darować przysłowiowych Niderlandów, bo Starostwo nie jest prawnym właścicielem tego budynku.
Rację ma też przewodniczący Rady Powiatu, gdy mówi, że Starostwo, pomimo ponad 20 lat funkcjonowania, nie ma zinwentaryzowanych nieruchomości znajdujących się w jego gestii. Już niedługo powiat będzie potrzebował większą ilość gotówki i nie może bawić się w darczyńcę, który rozdaje na lewo i prawo nieruchomości, ale sam świeci golizną. Wszak starostwo nie może być gospodarstwem pomocniczym żadnej gminy.
I tak pokrótce maja Państwo przegląd tego, co w trawie piszczy podczas posiedzeń Zarządu Powiatu. Jak Państwo widzicie od czasu do czasu piszczy, ale niezbyt donośnie, bo i łączka uboga w robaczki pomysłu i zapachy intelektu.
poniedziałek, 20 czerwca 2011
Rock jest dobry na wszystko
IV Ogólnopolski Festiwal Góra Rocka przeszedł do historii. W noc z soboty na niedzielę wszyscy, którzy przybyli na stadion OKF – u nie mieli powodu, by odczuć zawód.
Już od rana trwały intensywne prace związane z organizacją imprezy. Na bocznej płycie boiska wyrastały barwne namioty a w oczy rzucała się scena, na której miały wystąpić kapele. Około południa na stadionie pojawiły się motocykle, które w niejednym wzbudzają szybsze bicie serca. Na Zlot Motocykli przybywali miłośnicy jednośladów z całego kraju.
I to właśnie od parady motocykli rozpoczyna się Góra Rocka. Wszyscy, którzy widzą krążące po mieście cacka na dwóch kółkach wiedzą, iż za chwilę rozpocznie się Góra Rocka.
Tegoroczny festiwal okazał się wyjątkowym pod względem poziomu zespołów występujących na scenie. Co prawda z zapowiedzianej dziewiątki kapel na mecie pojawiła się siódemka, ale okazała się ona szczęśliwa dla artystycznego poziomu festiwalu. Żaden z zespołów znacząco nie odbiegał poziomem od swoich konkurentów.
Trzeba jednak sprawiedliwie przyznać, że najlepszym zespołem był Wolf and The Motherfuckert. Ta kapela ma Kudzi mieszkających zarówno we Wrocławiu, jak i Berlinie. Zaprezentowała się znakomicie i podbiła serca publiczności. To było wielkie muzyczne show, jakiego w Górze nie widzieliśmy.
Jury w składzie: Grzegorz Sterna (radio elka), Jacek Bakacz (przedstawiciel organizatorów), Bartek Pojasek (przedstawiciel organizatorów), Adrian Kasprzak (Dom Kultury w Górze), Franciszek Bołyszko (przedstawiciel organizatorów) nie miało ani chwili wątpliwości, iż to tej kapeli należy się palma pierwszeństwa w tegorocznym festiwalu.
Drugie miejsce zajął zespół Splot, którego członkowie mieszkają we Wrocławiu i Sycowie. Trzecią nagroda przypadła kapeli Fame określającej miejsce swojego poby7tu na Leszno i Rydzynę.
Decyzją jury wyróżniono kapelę The Sound Code, która o pół punktu przegrała ze zdobywcami trzeciego miejsca.
Tegoroczną gwiazdą festiwalu był występujący poza konkursem zespół
KSU, który jest legendą polskiego rocka. Na jego występ przybyły liczne rzesze fanów, i to w różnym wieku. To było niesamowite! Pełna ekscytacja, ogromne emocje, wspomnienia i wiele wzruszeń towarzyszyło występowi legendarnego zespołu. Występ KSU rozgrzał publikę do czerwoności.
Późno w nocy – na zakończenie festiwalu – wystąpił zespół Trampled Cole z Leszna. Kapela grała, jako ostatnia, co nie przeszkadzało jednak w dobrej zabawie wszystkim, którzy pozostali jeszcze na stadionie OKF – u.
Późno wrócili do domu tej nocy miłośnicy rocka. Warto jednak było, bo na kolejną porcę wzruszeń musimy poczekać do Góry Rocka 2012.
Już od rana trwały intensywne prace związane z organizacją imprezy. Na bocznej płycie boiska wyrastały barwne namioty a w oczy rzucała się scena, na której miały wystąpić kapele. Około południa na stadionie pojawiły się motocykle, które w niejednym wzbudzają szybsze bicie serca. Na Zlot Motocykli przybywali miłośnicy jednośladów z całego kraju.
I to właśnie od parady motocykli rozpoczyna się Góra Rocka. Wszyscy, którzy widzą krążące po mieście cacka na dwóch kółkach wiedzą, iż za chwilę rozpocznie się Góra Rocka.
Tegoroczny festiwal okazał się wyjątkowym pod względem poziomu zespołów występujących na scenie. Co prawda z zapowiedzianej dziewiątki kapel na mecie pojawiła się siódemka, ale okazała się ona szczęśliwa dla artystycznego poziomu festiwalu. Żaden z zespołów znacząco nie odbiegał poziomem od swoich konkurentów.
Trzeba jednak sprawiedliwie przyznać, że najlepszym zespołem był Wolf and The Motherfuckert. Ta kapela ma Kudzi mieszkających zarówno we Wrocławiu, jak i Berlinie. Zaprezentowała się znakomicie i podbiła serca publiczności. To było wielkie muzyczne show, jakiego w Górze nie widzieliśmy.
Jury w składzie: Grzegorz Sterna (radio elka), Jacek Bakacz (przedstawiciel organizatorów), Bartek Pojasek (przedstawiciel organizatorów), Adrian Kasprzak (Dom Kultury w Górze), Franciszek Bołyszko (przedstawiciel organizatorów) nie miało ani chwili wątpliwości, iż to tej kapeli należy się palma pierwszeństwa w tegorocznym festiwalu.
Drugie miejsce zajął zespół Splot, którego członkowie mieszkają we Wrocławiu i Sycowie. Trzecią nagroda przypadła kapeli Fame określającej miejsce swojego poby7tu na Leszno i Rydzynę.
Decyzją jury wyróżniono kapelę The Sound Code, która o pół punktu przegrała ze zdobywcami trzeciego miejsca.
Tegoroczną gwiazdą festiwalu był występujący poza konkursem zespół
KSU, który jest legendą polskiego rocka. Na jego występ przybyły liczne rzesze fanów, i to w różnym wieku. To było niesamowite! Pełna ekscytacja, ogromne emocje, wspomnienia i wiele wzruszeń towarzyszyło występowi legendarnego zespołu. Występ KSU rozgrzał publikę do czerwoności.
Późno w nocy – na zakończenie festiwalu – wystąpił zespół Trampled Cole z Leszna. Kapela grała, jako ostatnia, co nie przeszkadzało jednak w dobrej zabawie wszystkim, którzy pozostali jeszcze na stadionie OKF – u.
Późno wrócili do domu tej nocy miłośnicy rocka. Warto jednak było, bo na kolejną porcę wzruszeń musimy poczekać do Góry Rocka 2012.
Zwycięzca tegorocznej Góry Rocka: Wolf & The Mot Herfuckers |
II miejsce: Splot |
III miejsce: Fame |
IV miejsce (wyróżnienie) - The Sound Code |
The Formacja |
Tora Tora Tora
C - 14
Galerię z Góry Rocka znajdą Państwo - tutaj
piątek, 17 czerwca 2011
Katastrofa w skali powiatu
Na stronach Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej we Wrocławiu ukazały się wyniki sprawdzianu szóstoklasistów oraz gimnazjalistów. By nie nadwerężać Państwa ciekawości stwierdzić należy, że – delikatnie mówiąc – cieszyć się powodu nie mamy, ale na płacz powinno się nam zbierać.
Sprawdzian szóstoklasistów pisało w naszym powiecie 410 uczniów. Test pisany przez szóstoklasistów miał sprawdzić ich umiejętności w pięciu obszarach:
- umiejętności czytania – 10 pkt.,
- umiejętności pisania – 10 pkt.,
- poprawności rozumowania – 8 pkt.,
- umiejętności korzystania z informacji – 4 pkt.,
- umiejętności wykorzystania wiedzy w praktyce – 8 pkt.
Tak więc każdy z uczniów mógł zdobyć ze sprawdzianu maksymalnie 40 punktów.
Średnia sprawdzianu dla wymienionych powyżej obszarów w skali kraju wyniosła 25,27 pkt. na 40 pkt. możliwych do zdobycia.
W naszym województwie była ona niższa o 0,47 pkt. i wyniosła 24,80.
Średnia uzyskana we wszystkich szóstych klasach szkół podstawowych na terenie powiatu górowskiego była niższa zarówno od średnie krajowej (-2,07 pkt.), jak i od średniej wojewódzkiej i wyniosła 23,2 pkt. (-1,6 pkt).
Poniżej mają Państwo zestawienie odnoszące się do wyników uzyskanych w poszczególnych obszarach objętych sprawdzianem wraz z porównaniem do średniej wojewódzkiej i krajowej.
Widać więc, że średnie wyniki uzyskane przez szóstoklasistów ze szkół podstawowych z powiatu górowskiego aż w 4 obszarach są poniżej średniej wojewódzkiej a tylko w obszarze „korzystanie z informacji” uzyskany wynik jest równy średniej wojewódzkiej.
Jak wyglądamy na tle innych powiatów naszego województwa. Jest katastrofalnie. Średnia z całego sprawdzianu uzyskana przez uczniów klas szóstych w naszym powiecie wyniosła 23,2 pkt., co plasuje nas na 22 pozycji (razem z powiatem strzelińskim, który uzyskała taką samą średnią) w województwie dolnośląskim. A powiatów w naszym województwie mamy 26.
W poszczególnych obszarach umiejętności też katastrofa. W obszarze: „Czytanie” nasi szóstoklasiści uzyskali 7,9 pkt., co wraz z powiatami: legnickim i milickim daje nam 24 pozycję w województwie. Wymienione powiaty uzyskały w tym obszarze taką samą ilość punktów (7,9 pkt. na 10 możliwych).
W obszarze „Pisanie” średnia dla uczniów klas szóstych z terenu powiatu wyniosła 4,8 pkt (max – 10 pkt.). Tutaj spisaliśmy się „rewelacyjnie” i w rezultacie tego „osiągnięcia” zajęliśmy na 26 powiatów miejsce 24 wraz z powiatami: lwóweckim i milickim, które miały taki sam wynik. Od tych trzech powiatów gorszy był w skali województwa tylko powiat legnicki z dorobkiem 4,5 pkt.
Z „Rozumowania” szóstoklasiści z naszego powiatu uzyskali 4,8 pkt. na 8 możliwych do zdobycia. W tej kategorii nasze szóste klasy zajęły 21 miejsce na 26 powiatów z dorobkiem 4,8 pkt. Za nami pozostały powiaty: jaworski (4,7 pkt.), legnicki (4,5 pkt.), ząbkowicki, trzebnicki i strzeliński (4,6 pkt.). Tyle samo punktów jak nasi uczniowie zdobyli szóstoklasiści z powiatów kamiennogórskiego i ząbkowickiego.
Umiejętność „Korzystania z informacji” jest jedynym obszarem, gdzie nasi szóstoklasiści nie okazali się gorsi od swoich rówieśników. W tym obszarze uzyskali oni 2,3 pkt. na 4 możliwe do zdobycia. Trudno tu wyznaczyć jakieś miejsce dla naszych uczniów, gdyż w tym obszarze rozpiętość wyników wynosiła wśród powiatów 2,1 pkt. (powiat legnicki) do 2,4 (powiat oleśnicki). Nasi znaleźli się w gronie 6 powiatów z 2,3 pkt. W pozostałych powiatach uczniowie zdobyli 2,2 pkt.
Obszar „Wykorzystanie wiedzy w praktyce” dawał możliwość zdobycia maksymalnie 8 pkt. Średnia dla uczniów klas szóstych w naszym powiecie wyniosła w tym obszarze – 3,4 pkt. Gorsze wyniki od naszych uczniów odnotowano w powiatach: legnickim i strzelińskim - 3,0 pkt., kamiennogórskim, wałbrzyski i ząbkowickim – 3,2 pkt., jaworskim – 3,3 pkt.
Nie ma więc powodu do radości, bo wyniki są tragiczne. To katastrofa. Przypominam, że mówimy tu o zbiorczych wynikach sprawdzianu oraz średniej dla 13 szkół podstawowych funkcjonujących w naszym powiecie.
W tym roku OKE we Wrocławiu nie podała wyników poszczególnych szkół podstawowych w gminach. Nie wiemy – na razie! – która szkoła wypadła dobrze a jaka źle. W roku ubiegłym OKE takie zestawienie podało i można było przyjrzeć się wynikom poszczególnych szkół.
Utajnianie wyników sprawdzianów bez podstawy prawnej, bo takiej nigdy nie było, nie ma i być nie może, jest wyrazem samowoli OKE. Rodzice mają prawo wiedzieć, jak uczone w szkole są ich dzieci i móc porównać wyniki poszczególnych szkół. Nikt z absolwentów szkół podstawowych nie jest przywiązany do konkretnego gimnazjum a przecież tam trafiają dzieci po ukończeniu 6 klasy. Wyników poszczególnych gimnazjów OKE również w tym roku nie opublikowała. Ta samowola biurokratów z OKE ma na celu tuszowanie i zatajanie szkół, gdzie fatalne wyniki wszelkich egzaminów predysponują placówkę do zamknięcia, by nie robiła krzywdy dzieciom.
A przy okazji OKE zrobiła prawdziwie niedźwiedzią przysługę wszystkim podstawówką. Bo kto teraz odróżni szkołę, która osiągnęła wynik na przyzwoitym poziomie od tej, w której osiągnięto dno? Wszystkie szkoły będą jednakowo podejrzane. Ale tępi biurokraci z OKE tego nie dostrzegają, bo rzeczywistość szkolna przysłania im ich własne wydumane na podstawie lichych teorii wymyślonych przy zakurzonych biurkach.
A z drugiej strony, to jakoś przeglądając strony internetowe szkół podstawowych z terenu naszego powiatu nie zauważyłem, by któraś z nich pochwaliła się wynikami sprawdzianu szóstoklasistów. Czyżby żadna z podstawówek z terenu naszego powiatu nie miała się czym chwalić?
czwartek, 16 czerwca 2011
Comeback?
Szerzą się na mieście różne pogłoski, które dotyczą zmian kadrowych w naszym szpitalu. Mówi się o odwołaniu prezesa spółki Piotra Rykowskiego, albo też spekuluje na temat obsady stanowiska dyrektora ds. medycznych spółki.
W pierwszym przypadku można rzec, że powołanie było pomyłką, toteż odwołanie nią być nie może. Ale chyba jeszcze przedwczesnej na takie spekulacje, bo prezesa – spadochroniarza, którego załatwiła nam we Wrocławiu platforma, jako pochodzącego z rozdzielnika politycznego, w łatwy sposób usunąć nie sposób. W partiach jest tak, że o oderwaniu od koryta nie decyduje się tak od razu. Każda taka nasłana z partyjnego jadłospisu przystawka może sporo naknocić nim rzuci się ją na „inny, odpowiedzialny odcinek pracy państwowej/samorządowej/ w spółkach z udziałem kumpli powiązanych z ministrem Skarbu Państwa, itp.. etc., (właściwe Państwo sobie dopowiedzą).
Wobec tego pozostaje stanowisko dyrektora spółki ds. medycznych. Każdy kto zetknął się z naszym szpitalem wie, że spora grupa lekarzy pracujących/ zatrudnionych/pobierających pensje (tu Państwo również wybiorą sobie wariant im odpowiadający) za cholerę nie garnie się do roboty.
I tak np. ordynator chirurgii kazał 2 lutego 2009 roku oczekiwać jednemu z pacjentów 2 godz. 50 minut w Izbie Przyjęć. Mowa tu oczywiście o lekarzu Marku Rodzeniu.
Wielu z Państwa wie i doświadczyło z autopsji tego braku zaangażowania części kadry lekarskiej w pracę w naszym szpitalu. Mówiło tym – a ja to relacjonowałem – członek Rady Społecznej SP ZOZ – Edward Kowalczuk. Na szczytach powiatowej władzy również najwyraźniej dostrzeżono konieczność dokonania zmian kadrowych w spółce.
Na giełdzie nazwisk uporczywie pojawia się jedno – dr Stanisław Hoffmann. Rzecz jest jedna skomplikowana i niepewna.
Wiadomym jest, iż od 1 czerwca dr Stanisław Hoffmann pełni funkcję ordynatora oddziału ginekologiczno – położniczego w szpitalu w Lubinie. Co prawda, jak mówią tamtejsi pracownicy umowa zawarta została do 30 czerwca, ale jest parcie szefów szpitala, by została ona przedłużona na okres tak długi, jak to jest możliwe.
Nie od dzisiaj wiadomo, że zakusy na dr Stanisława Hoffmanna ma szpital we Wschowie. Tam również widzianoby górowianina na stanowisku ordynatora oddziału ginekologiczno – położniczego. Widziano tam kilka razy potencjalnego kandydata opuszczającego siedzibę dyrektora szpitala. Tu dygresja: tamtejszy dyrektor nie jest kobietą.
Oczywiście obie placówki nie zapałały do dr Stanisława Hoffmanna miłością czystą i platoniczną. Ta zdarza się już tylko w bajkach i przedwyborczych klechdach kłamców – polityków.
Oba szpitale mają w pozyskaniu dr Stanisława Hoffmanna interes ekonomiczny. Wiadomo, że jest on znakomitym fachowcem w swojej dziedzinie. To przyznają nawet jego najwięksi wrogowie.
A jak się jest fachowcem, to ma się pacjentki. A pacjentki zachodzą od czasu do czasu w stan określany mianem „błogosłowianego”. I po jakimś tam czasie zachodzą (podobno coś około 9 miesiąca, ale nie zachodziłem, to głowy nie dam!) rodzą różowiutkie niemowlaki.
I tu do akcji wkracza Narodowy Fundusz Zdrowia. Tam ustalono taka oto regułę, że jak np. szpital ma kontrakt i go przekroczy (nadwykonania), to wówczas rozpoczyna się targ o to, ile mu się zapłaci za te nadwykonania. I dostaje jakieś tam nędzne grosze.
W przypadku narodzin różowiutkich niemowlaków NFZ płaci jak z nut i się nie targuje, bo tak ustalone są reguły tej zabawy. Czyli im więcej pacjentek w stanie „błogosławionym”, tym lepiej dla szpitala.
W Lubinie już od dawna przekonali się, że dr Stanisław Hoffmann zapewnia sporą ilość różowiutkich niemowlaczków. A ponieważ niemowlaczek to kasa więc starają się pozyskać magnes przyciągający przyszłe mamusie. We Wschowie też to rozumieją. A u nas przez 10 lat osiołki pojąć nie mogły.
Powróćmy jednak do osoby rzekomego kandydata. Tu trzeba stwierdzić, że jest sporo prawdy w tych pogłoskach. Dr Stanisław Hoffmann widziany był w Starostwie, co ma z całą pewnością związek z jakąś propozycją dotyczącą szpitala.
Wiadomo jest, iż spotkania pomiędzy obecną władzą a dr Stanisławem Hoffmannem trwają od miesiąca kwietnia. To dość długi okres czasu, co wskazuje na to, iż są to rozmowy trudne. Tu można rozważać też taką możliwość, że ani jedna, ani tez druga strona nie kwapi się do finalizacji rozmów.
W lepszej sytuacji jest dr Stanisław Hoffmann. Pracy nie poszukuje, bo w ofertach może wybierać. Sytuacja szpitala po utracie kontraktu na pogotowie znacznie się skomplikowała. Jego przyszłość osnuta jest ołowianymi chmurami. Trudno od kogokolwiek oczekiwać, by postawił na konia, który nie dość, że był ślepy, to jeszcze załapał ochwat na starcie. I to na własne życzenie, bo dżokeja – cudotwórcę mu przysłali, a ten nie walnął go z kopyta, ale dopuścił do siebie. Fakt, właściciel stajni nieudacznik.
Ale powracajmy ad rem.
W związku z tymi pogłoskami w części załogi szpitala wybuchł lekki popłoch. Podobno znalazła się grupa pracowników (w tym lekarzy, którzy wyrażają swoje zaniepokojenie możliwością powrotu po 10 latach do pracy byłego dyrektora. Dochodzą słuchy, iż niektórzy z lekarzy grożą złożeniem wypowiedzeń.
Skąd ta trwoga?
Wypływa ona ze znajomości charakteru dr Stanisława Hoffmanna, który jako człowiek nienowoczesny prace traktuje nad wyraz poważnie. I nie stosuje taryfy ulgowej, dżentelmeńskiego przymrużenia oka, odwrócenia głowy, gdy widzi nieróbstwo, brakoróbstwo, lenistwo, pozoracje pracy i bylejakość. Takie zachowania nie przechodzą. A towarzystwo spod znaku „czy się stoi, czy się leży - 1500 za dyżur się należy” pracować nie lubi!
I stąd ten popłoch i te głupie groźby pachnące szantażem o odejściu ze szpitala. Ja tam osobiście nie będę żałował, gdy np. ordynator Rodzeń złoży wymówienie. Ja mu za to będę wdzięczny. Ja mu jeszcze w prezencie dam kompas nastawiony na Tarnobrzeg i kij na drogę.
Państwo z pewnością tez mają swoich faworytów do odstawki. I zapamiętajcie, że nie jesteście w tym osamotnieni. W tym szpitalu niektórzy z medyków tak „pracowali”, że oprócz kija i kompasu należy się im kop. Trudno jednak założyć, iż w ciągu jednego dnia da się przeprowadzić „rzeź leni”. Dr Hoffmann, to jednak (niestety!) nie Herod.
Trudno dzisiaj spekulować czy dr Stanisław Hoffmann powróci do szpitala, z którym był związany nieomal 30 lat. Przypomnę, że sytuacja szpitala jest tragiczna. Już raz został kozłem ofiarnym i przyprawiono mu „gębę”. Tych, którzy ją przyprawili pochłonął niebyt historii. Dr Stanisław Hoffmann pracy nie szuka. Jeżeli podejmie wyzwanie, to zrobi to z całkowicie innych pobudek.
W pierwszym przypadku można rzec, że powołanie było pomyłką, toteż odwołanie nią być nie może. Ale chyba jeszcze przedwczesnej na takie spekulacje, bo prezesa – spadochroniarza, którego załatwiła nam we Wrocławiu platforma, jako pochodzącego z rozdzielnika politycznego, w łatwy sposób usunąć nie sposób. W partiach jest tak, że o oderwaniu od koryta nie decyduje się tak od razu. Każda taka nasłana z partyjnego jadłospisu przystawka może sporo naknocić nim rzuci się ją na „inny, odpowiedzialny odcinek pracy państwowej/samorządowej/ w spółkach z udziałem kumpli powiązanych z ministrem Skarbu Państwa, itp.. etc., (właściwe Państwo sobie dopowiedzą).
Wobec tego pozostaje stanowisko dyrektora spółki ds. medycznych. Każdy kto zetknął się z naszym szpitalem wie, że spora grupa lekarzy pracujących/ zatrudnionych/pobierających pensje (tu Państwo również wybiorą sobie wariant im odpowiadający) za cholerę nie garnie się do roboty.
I tak np. ordynator chirurgii kazał 2 lutego 2009 roku oczekiwać jednemu z pacjentów 2 godz. 50 minut w Izbie Przyjęć. Mowa tu oczywiście o lekarzu Marku Rodzeniu.
Wielu z Państwa wie i doświadczyło z autopsji tego braku zaangażowania części kadry lekarskiej w pracę w naszym szpitalu. Mówiło tym – a ja to relacjonowałem – członek Rady Społecznej SP ZOZ – Edward Kowalczuk. Na szczytach powiatowej władzy również najwyraźniej dostrzeżono konieczność dokonania zmian kadrowych w spółce.
Na giełdzie nazwisk uporczywie pojawia się jedno – dr Stanisław Hoffmann. Rzecz jest jedna skomplikowana i niepewna.
Wiadomym jest, iż od 1 czerwca dr Stanisław Hoffmann pełni funkcję ordynatora oddziału ginekologiczno – położniczego w szpitalu w Lubinie. Co prawda, jak mówią tamtejsi pracownicy umowa zawarta została do 30 czerwca, ale jest parcie szefów szpitala, by została ona przedłużona na okres tak długi, jak to jest możliwe.
Nie od dzisiaj wiadomo, że zakusy na dr Stanisława Hoffmanna ma szpital we Wschowie. Tam również widzianoby górowianina na stanowisku ordynatora oddziału ginekologiczno – położniczego. Widziano tam kilka razy potencjalnego kandydata opuszczającego siedzibę dyrektora szpitala. Tu dygresja: tamtejszy dyrektor nie jest kobietą.
Oczywiście obie placówki nie zapałały do dr Stanisława Hoffmanna miłością czystą i platoniczną. Ta zdarza się już tylko w bajkach i przedwyborczych klechdach kłamców – polityków.
Oba szpitale mają w pozyskaniu dr Stanisława Hoffmanna interes ekonomiczny. Wiadomo, że jest on znakomitym fachowcem w swojej dziedzinie. To przyznają nawet jego najwięksi wrogowie.
A jak się jest fachowcem, to ma się pacjentki. A pacjentki zachodzą od czasu do czasu w stan określany mianem „błogosłowianego”. I po jakimś tam czasie zachodzą (podobno coś około 9 miesiąca, ale nie zachodziłem, to głowy nie dam!) rodzą różowiutkie niemowlaki.
I tu do akcji wkracza Narodowy Fundusz Zdrowia. Tam ustalono taka oto regułę, że jak np. szpital ma kontrakt i go przekroczy (nadwykonania), to wówczas rozpoczyna się targ o to, ile mu się zapłaci za te nadwykonania. I dostaje jakieś tam nędzne grosze.
W przypadku narodzin różowiutkich niemowlaków NFZ płaci jak z nut i się nie targuje, bo tak ustalone są reguły tej zabawy. Czyli im więcej pacjentek w stanie „błogosławionym”, tym lepiej dla szpitala.
W Lubinie już od dawna przekonali się, że dr Stanisław Hoffmann zapewnia sporą ilość różowiutkich niemowlaczków. A ponieważ niemowlaczek to kasa więc starają się pozyskać magnes przyciągający przyszłe mamusie. We Wschowie też to rozumieją. A u nas przez 10 lat osiołki pojąć nie mogły.
Powróćmy jednak do osoby rzekomego kandydata. Tu trzeba stwierdzić, że jest sporo prawdy w tych pogłoskach. Dr Stanisław Hoffmann widziany był w Starostwie, co ma z całą pewnością związek z jakąś propozycją dotyczącą szpitala.
Wiadomo jest, iż spotkania pomiędzy obecną władzą a dr Stanisławem Hoffmannem trwają od miesiąca kwietnia. To dość długi okres czasu, co wskazuje na to, iż są to rozmowy trudne. Tu można rozważać też taką możliwość, że ani jedna, ani tez druga strona nie kwapi się do finalizacji rozmów.
W lepszej sytuacji jest dr Stanisław Hoffmann. Pracy nie poszukuje, bo w ofertach może wybierać. Sytuacja szpitala po utracie kontraktu na pogotowie znacznie się skomplikowała. Jego przyszłość osnuta jest ołowianymi chmurami. Trudno od kogokolwiek oczekiwać, by postawił na konia, który nie dość, że był ślepy, to jeszcze załapał ochwat na starcie. I to na własne życzenie, bo dżokeja – cudotwórcę mu przysłali, a ten nie walnął go z kopyta, ale dopuścił do siebie. Fakt, właściciel stajni nieudacznik.
Ale powracajmy ad rem.
W związku z tymi pogłoskami w części załogi szpitala wybuchł lekki popłoch. Podobno znalazła się grupa pracowników (w tym lekarzy, którzy wyrażają swoje zaniepokojenie możliwością powrotu po 10 latach do pracy byłego dyrektora. Dochodzą słuchy, iż niektórzy z lekarzy grożą złożeniem wypowiedzeń.
Skąd ta trwoga?
Wypływa ona ze znajomości charakteru dr Stanisława Hoffmanna, który jako człowiek nienowoczesny prace traktuje nad wyraz poważnie. I nie stosuje taryfy ulgowej, dżentelmeńskiego przymrużenia oka, odwrócenia głowy, gdy widzi nieróbstwo, brakoróbstwo, lenistwo, pozoracje pracy i bylejakość. Takie zachowania nie przechodzą. A towarzystwo spod znaku „czy się stoi, czy się leży - 1500 za dyżur się należy” pracować nie lubi!
I stąd ten popłoch i te głupie groźby pachnące szantażem o odejściu ze szpitala. Ja tam osobiście nie będę żałował, gdy np. ordynator Rodzeń złoży wymówienie. Ja mu za to będę wdzięczny. Ja mu jeszcze w prezencie dam kompas nastawiony na Tarnobrzeg i kij na drogę.
Państwo z pewnością tez mają swoich faworytów do odstawki. I zapamiętajcie, że nie jesteście w tym osamotnieni. W tym szpitalu niektórzy z medyków tak „pracowali”, że oprócz kija i kompasu należy się im kop. Trudno jednak założyć, iż w ciągu jednego dnia da się przeprowadzić „rzeź leni”. Dr Hoffmann, to jednak (niestety!) nie Herod.
Trudno dzisiaj spekulować czy dr Stanisław Hoffmann powróci do szpitala, z którym był związany nieomal 30 lat. Przypomnę, że sytuacja szpitala jest tragiczna. Już raz został kozłem ofiarnym i przyprawiono mu „gębę”. Tych, którzy ją przyprawili pochłonął niebyt historii. Dr Stanisław Hoffmann pracy nie szuka. Jeżeli podejmie wyzwanie, to zrobi to z całkowicie innych pobudek.